31.08.2019

W zaparte

   Ciąg dalszy naszej telenoweli. Obaj panowie, ojciec i syn, zacięli się w swoim uporze. Żaden nie chce ustąpić. Kuba jak to dzieciak- to jego dzień, on sam pisze scenariusz i ma być tak jak sobie wymarzył. A w jego marzeniach nie ma narzeczonej tatusia. Z kolei tatuś ma zagwozdkę. Porozmawiałam z nim trochę- tylko przez telefon, bo narzeczona kręci nosem na kontakty osobiste. I w sumie to on rozumie Kubę, ale jeśli się ugnie, to starci miłość swojego życia. Oraz zostanie bez pracy, bo przecież złożył już wymówienie w dotychczasowym miejscu, a nowej pracy jeszcze nie znalazł. A narzeczona czuje się zagrożona. Niepewna swojej pozycji. Nie rozumie, że można mieć w miarę przyjazne stosunki, bo dla niej oznacza to brak zakończenia związku (a nuż zechcemy do siebie wrócić. O nie, nigdy w życiu!!!- mogę nawet ją o tym zapewnić osobiście). Czuje się odsunięta, pominięta i niechciana.  A tak by chciała być częścią życia moich dzieci- zawsze dopytuje się co u nich słychać, nawet planuje zakup łóżka, żeby chłopcy mieli gdzie spać, kiedy do nich przyjadą. A w pobliskim Wrocławiu jest świetny wydział mechatroniki na politechnice i Mateusz przecież mógłby tu studiować (biedny Mati nic o tych planach nie wie, a studia planuje na lokalnej politechnice w mieście wojewódzkim i uważa, że nawet  to miasto jest stanowczo za duże). A Kuba z żoną mogliby przyjechać w podróż poślubną do niej, a nie do Zakopanego jak sobie zaplanowali. Poza tym jest to cudowna ciepła kobieta, która lubi wszystkich przytulać. Ale ma swoje poglądy i tyle. A przeze mnie już zdarzyły im się poważne kryzysy, a teraz to w ogóle związek wisi na włosku. Bo ja jako matka powinnam wytłumaczyć dziecku, że źle postępuje.
      Tymczasem jak się dowiedziałam, już w momencie, kiedy Kuba poznał tę panią, od razu był bardzo wycofany i z rezerwą. Za to Mati i Filip przyjęli ją bardzo ciepło. I tu mam małą zagwozdkę. Bo o związku byłegomęża dowiedziałam się stosunkowo niedawno i bardzo ogólnie. A o tym, że chłopcy już poznali tę panią nie wiedziałam zupełnie,. Podobno były to 2 lub 3 krótkie spotkania typu wspólne obejrzenie filmu i pizza. Chłopcy nic mi nie wspomnieli- nie chcieli robić mi przykrości, podobno. Ale i byłymąż nie raczył mi nic na ten temat powiedzieć. Bo uznał, że przecież to mnie nie interesuje. Możliwe, ale wolałabym chyba wiedzieć, że takie spotkanie odbyło się lub ma się odbyć. Nie dlatego, że nie pozwoliłabym chłopakom, nie dlatego, że wypytywałabym ich o nią, nie dlatego, że mam jakieś inne niecne zamiary. Po prostu uważam, że byłoby to w porządku, krótka informacja, jasna sytuacja i koniec.A chłopaki też nie do końca komfortowo się czuli, nie mówiąc mi o tym, ale skoro tatuś nie informował...Poza tym byłymąż jest bardzo rozżalony, że Kuba nie pytał nas (nie wiem o co- o pozwolenie?), tylko po prostu poinformował, że biorą ślub i tyle. Na dodatek sami wszystko organizują i robią po swojemu, beż żadnych konsultacji z nami. Choć jednak ze mną akurat konsultują, a on biedny pominięty. Ale ja przekazuję mu informacje na bieżąco, a kiedy powiadomiłam, że spotykamy się z mamą narzeczonej Kuby w celu dogadania szczegółów, to uznał, że nie jest nam potrzebny a w ogóle to ma dużo pracy i nie ma czasu.   
   No i jeszcze- nie byłabym sobą, gdybym nie wsadziła małej szpileczki. W ramach poprawy humoru byłęmumężowi poinformowałam go, że przecież i mnie Kuba zaprosił bez osoby towarzyszącej. Lekko go zdziwiło i stwierdził, że przecież w mojej sytuacji... No sorry! Aż się zaśmiałam i zapytałam skąd on zna moją sytuację? A może jest zupełnie inaczej niż mu się wydaje? Skoro on mnie nie informuje, to tym bardziej ja nie mam obowiązku. A może jednak chciałabym przyjść  z kimś? Wiem, to było zbyt złośliwe z mojej strony, ale nie mogłam się powstrzymać. I bardzo żałuję, że przez telefon nie dało się zobaczyć miny byłegomęża. Ale może jutro zobaczę zdziwienie na widok moich nowych pięknych malinowych paznokci- jeszcze nigdy nie miałam takiego koloru, ogólnie kolor miewam rzadko, a tu zaszalałam. A niech sobie byłymąż pozastanawia się, dla kogo ten kolor (szczerze? Dla poprawy własnego samopoczucia. Ale on nie musi tego wiedzieć).
    Sytuacja jest nadal patowa. Byłymąż skłania się ku opcji, że przyjdzie na ślub, potem na wstępie wesela na salę w celu powitania pary młodej, a zaraz potem się zmyje. I zostawi mnie z koniecznością tłumaczenia się całej rodzinie oraz w głupiej sytuacji w momencie, kiedy mają być podziękowania rodzicom. Próbuję tłumaczyć Kubie, odwołuję się do symboliki ("przekażcie sobie znak pokoju"), zapewniam, że nie mam nic przeciwko obecności tej pani, że to zaproszenie to tylko formalność, bo ona i tak nie przyjdzie, ale jest jak grochem o ścianę. Zaparł się jak osioł, nie i koniec. Do ślubu jeszcze 3 tygodnie. Albo się poukłada, albo będzie afera. A byłymąż stwierdził, że jeszcze do niedawna ważne było dla niego, co ludzie powiedzą i zdanie innych. A teraz liczy się tylko własne szczęście i zadowolenie. Ot i tyle. 

19 komentarzy:

  1. A ja myślałam , że w pewnym wieku to już nawet nie wypada tupać nóżkami.... Chyba i jego rodzice i Ty byliście za łagodni dla egocentryka do kwadratu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy tylko uważają, że są dorośli. A w sytuacjach podbramkowych wychodzi jak jest

      Usuń
  2. Się porobiło... Dobrze, że wsadziłaś tę szpileczkę :) Zdecydowanie! Może to też będzie jakiś argument dla pani. Widocznie Kubie nie pasuje, to jest jego dzień. A co ma być, to będzie... Swoją drogą- niebardzo bym chciała dostać takie zaproszenie "z łaski" i w ostatniej chwili. Nie jestem (na razie?) częścią rodziny, nie zostałam wcześniej przedstawiona, to nie jest dobry moment. Nie- to nie. Zero klasy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo bardzo pojemnej chęci zrozumienia innych- akurat to jest dla mnie dość trudne. Nie wiem, co ona chce osiągnąć w ten sposób

      Usuń
  3. Duuuuzo stresu, zupelnie niepotrzebnego!

    Pisalas, ze Kubie z dyplomacja nieco nie idzie, ale przeciez z ludzmi potrafi gadac. Jesli znajdzie czas i ochote sprobowalabym namowic go by zaprosil na kawe partnerke taty i prosto z mostu wyjasnil sprawe, dodajac oczywiscie, ze jej obecnosc na uroczystosci wzbudzi niezdrowe wzburzenie wsrod rodziny, co przycmi sama uroczystosc (podkreslajac, ze niechcialby urzic swojej przyszej zony, ze ktos odbiera jej glowna role). Jesli sam boi sie z nia spotkac, niech bedzie spotkanie np we trojke: Kuba, jego przyszla zona i partnerka taty.
    Wiesz, chodzi o to by troche polechtac jej dume, dac kwiatki, czekoladki czy co tam....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stres? wrzuciłam na luz, nie ma sensu się szarpać, co będzie to będzie. A Twoja rada jest bardzo dobra. Może uda mi się przekonać do niej młodzież

      Usuń
  4. Och, ale nabrałam ochoty na malinowe paznokcie:) reszty nie komentuję bo co tu jeszcze dodawać ... ella

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli chcielibyście postępować zgodnie z podręcznikiem savoir-vivre'u to niestety racja jest po stronie Twojego byłego. Syn pomijając narzeczoną ojca dopuścił się dużego nietaktu.
    Narzeczona ojca należy do osób, które oczywiście trzeba zaprosić. Jeśli jej obecność na uroczystości byłaby problematyczna, były powinien narzeczonej to uświadomić, a tej wypada zaproszenie odrzucić (elegancko poinformować, że ze względu na wcześniej powzięte zobowiązanie nie będzie mogła przybyć).
    Polecam wpis na temat ślubnej listy gości na blogu jednego z lepszych polskich specjalistów ds. savoir-vivre'u dr. Stanisława Krajskiego.
    http://www.savoir-vivre.com.pl/?lista-gosci,143

    I błagam, nie piszcie, że wesele jest uroczystością gdzie najważniejsza jest młoda para, bo tak nie jest. Tzn. każdy ma prawo traktować je jak chce, ale nie wynika to z tradycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę????? Na weselu ???? Nie są najważniejsi???

      Usuń
    2. Ja wiem, że zasady savoir-vivre'u są po jej stronie. Tylko w chwili organizowania wesela i zapraszania gości o tej pani nie było jeszcze informacji ze strony tatusia. To wyszło w trakcie i jakby nieoficjalnie.
      Z tą ślubną listą gości jest mały kłopot- w ten sposób wesele musiałoby być co najmniej na 250 osób, a nasze plany obejmują 80- max 100. Kwestia również finansów.
      A wydaje mi się, że bez młodej pary to wesela w ogóle by nie było. Owszem, świętują i bawią się wszyscy, ważny dzień również dla rodziców i rodziny, ale to młoda para jest w tym dniu w centrum zainteresowania. Czyżbym się myliła?

      Usuń
  6. W żadnym wypadku nie chciałabym na Twoim miejscu widzieć na ślubie mego dziecka tej pani. Tak czuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, dałabym radę. Nawet usiąść obok i przyjaźnie rozmawiać. Jestem nastawiona pokojowo

      Usuń
  7. Na ślubie i weselu mojego najmłodszego syna byłam z moim aktualnym mężem. Był też mój ex - sam. Nie wnikałam, czy kogoś ma czy nie (miał, ale pani nie przybyła). Błogosławieństwa i te rzeczy wykonywałam u boku ex-a, bo przecież to on jest rodzicem. Na weselu koło państwa młodych było przewidziane miejsce (po stronie młodego) tylko na jedną parę rodziców, więc się po prostu przesunęłam o jedno krzesło, by było miejsce dla ex-a. Zaznaczam, że z ex-em nie łączą mnie żadne stosunki, a tym bardziej przyjacielskie - nie odzywamy się do siebie, a on nawet udaje, że mnie nie zauważa. A ja (po latach) mam to już serdecznie w doopie. Co nie musi być widoczne wtedy, gdy chodzi o uroczystości rodzinne naszych wspólnych dzieci.
    Córka mojego aktualnego męża (który wtedy był wdowcem) zaprosiła na ślub i wesele swojego ojca, ale na zaproszeniu nie było nawet: z osoba towarzyszacą, chociaż ja mieszkałam już z aktualnym i za 3 miesiące miał być nasz ślub, a córka i przyszły zięć męża dobrze mnie znali. Mąż w odpowiedzi na ten afront ze strony swojej córki, poszedł na ślub do kościoła, ale na wesele już nie.
    Tak więc różnie to bywa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny tatuś trzymał swój związek w tajemnicy... A teraz się dziwi

      Usuń
  8. Aga. Tatuś przez lata przyzwyczaił się, że to jego dobro, wygoda i cele stawiane były na pierwszym miejscu. A tu ZONK !
    Brawo dla Kuby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz tatuś się prawdziwie zakochał (z czego wnioskuję, że ze mną to nie była miłość?) i wybranka jest ważniejsza. Przy niej dorósł, dojrzał...

      Usuń
  9. Ja tylko raz spotkałam kochankę taty u babci na obiedzie. Wcześniej nie zostałam uprzedzona przez babcie ani zapytana czy mam ochotę widzieć się z tą panią w związku z czym wizyta wyszła trochu niezręcznie. Ja milczałam tamta, a kobieta ciągle robiła do mnie podchody. Potem ojciec miał do mnie żal że nie zachowałam się w stosunku do niej należycie. Szczyt wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem te układy i komplikacje rodzinne bywają trudne. Co gorsza to właśnie dorośli nie umieją się zachować, a wymagają tego od dzieci

      Usuń