Ciąg dalszy naszej telenoweli. Obaj panowie, ojciec i syn, zacięli się w swoim uporze. Żaden nie chce ustąpić. Kuba jak to dzieciak- to jego dzień, on sam pisze scenariusz i ma być tak jak sobie wymarzył. A w jego marzeniach nie ma narzeczonej tatusia. Z kolei tatuś ma zagwozdkę. Porozmawiałam z nim trochę- tylko przez telefon, bo narzeczona kręci nosem na kontakty osobiste. I w sumie to on rozumie Kubę, ale jeśli się ugnie, to starci miłość swojego życia. Oraz zostanie bez pracy, bo przecież złożył już wymówienie w dotychczasowym miejscu, a nowej pracy jeszcze nie znalazł. A narzeczona czuje się zagrożona. Niepewna swojej pozycji. Nie rozumie, że można mieć w miarę przyjazne stosunki, bo dla niej oznacza to brak zakończenia związku (a nuż zechcemy do siebie wrócić. O nie, nigdy w życiu!!!- mogę nawet ją o tym zapewnić osobiście). Czuje się odsunięta, pominięta i niechciana. A tak by chciała być częścią życia moich dzieci- zawsze dopytuje się co u nich słychać, nawet planuje zakup łóżka, żeby chłopcy mieli gdzie spać, kiedy do nich przyjadą. A w pobliskim Wrocławiu jest świetny wydział mechatroniki na politechnice i Mateusz przecież mógłby tu studiować (biedny Mati nic o tych planach nie wie, a studia planuje na lokalnej politechnice w mieście wojewódzkim i uważa, że nawet to miasto jest stanowczo za duże). A Kuba z żoną mogliby przyjechać w podróż poślubną do niej, a nie do Zakopanego jak sobie zaplanowali. Poza tym jest to cudowna ciepła kobieta, która lubi wszystkich przytulać. Ale ma swoje poglądy i tyle. A przeze mnie już zdarzyły im się poważne kryzysy, a teraz to w ogóle związek wisi na włosku. Bo ja jako matka powinnam wytłumaczyć dziecku, że źle postępuje.
Tymczasem jak się dowiedziałam, już w momencie, kiedy Kuba poznał tę panią, od razu był bardzo wycofany i z rezerwą. Za to Mati i Filip przyjęli ją bardzo ciepło. I tu mam małą zagwozdkę. Bo o związku byłegomęża dowiedziałam się stosunkowo niedawno i bardzo ogólnie. A o tym, że chłopcy już poznali tę panią nie wiedziałam zupełnie,. Podobno były to 2 lub 3 krótkie spotkania typu wspólne obejrzenie filmu i pizza. Chłopcy nic mi nie wspomnieli- nie chcieli robić mi przykrości, podobno. Ale i byłymąż nie raczył mi nic na ten temat powiedzieć. Bo uznał, że przecież to mnie nie interesuje. Możliwe, ale wolałabym chyba wiedzieć, że takie spotkanie odbyło się lub ma się odbyć. Nie dlatego, że nie pozwoliłabym chłopakom, nie dlatego, że wypytywałabym ich o nią, nie dlatego, że mam jakieś inne niecne zamiary. Po prostu uważam, że byłoby to w porządku, krótka informacja, jasna sytuacja i koniec.A chłopaki też nie do końca komfortowo się czuli, nie mówiąc mi o tym, ale skoro tatuś nie informował...Poza tym byłymąż jest bardzo rozżalony, że Kuba nie pytał nas (nie wiem o co- o pozwolenie?), tylko po prostu poinformował, że biorą ślub i tyle. Na dodatek sami wszystko organizują i robią po swojemu, beż żadnych konsultacji z nami. Choć jednak ze mną akurat konsultują, a on biedny pominięty. Ale ja przekazuję mu informacje na bieżąco, a kiedy powiadomiłam, że spotykamy się z mamą narzeczonej Kuby w celu dogadania szczegółów, to uznał, że nie jest nam potrzebny a w ogóle to ma dużo pracy i nie ma czasu.
No i jeszcze- nie byłabym sobą, gdybym nie wsadziła małej szpileczki. W ramach poprawy humoru byłęmumężowi poinformowałam go, że przecież i mnie Kuba zaprosił bez osoby towarzyszącej. Lekko go zdziwiło i stwierdził, że przecież w mojej sytuacji... No sorry! Aż się zaśmiałam i zapytałam skąd on zna moją sytuację? A może jest zupełnie inaczej niż mu się wydaje? Skoro on mnie nie informuje, to tym bardziej ja nie mam obowiązku. A może jednak chciałabym przyjść z kimś? Wiem, to było zbyt złośliwe z mojej strony, ale nie mogłam się powstrzymać. I bardzo żałuję, że przez telefon nie dało się zobaczyć miny byłegomęża. Ale może jutro zobaczę zdziwienie na widok moich nowych pięknych malinowych paznokci- jeszcze nigdy nie miałam takiego koloru, ogólnie kolor miewam rzadko, a tu zaszalałam. A niech sobie byłymąż pozastanawia się, dla kogo ten kolor (szczerze? Dla poprawy własnego samopoczucia. Ale on nie musi tego wiedzieć).
Sytuacja jest nadal patowa. Byłymąż skłania się ku opcji, że przyjdzie na ślub, potem na wstępie wesela na salę w celu powitania pary młodej, a zaraz potem się zmyje. I zostawi mnie z koniecznością tłumaczenia się całej rodzinie oraz w głupiej sytuacji w momencie, kiedy mają być podziękowania rodzicom. Próbuję tłumaczyć Kubie, odwołuję się do symboliki ("przekażcie sobie znak pokoju"), zapewniam, że nie mam nic przeciwko obecności tej pani, że to zaproszenie to tylko formalność, bo ona i tak nie przyjdzie, ale jest jak grochem o ścianę. Zaparł się jak osioł, nie i koniec. Do ślubu jeszcze 3 tygodnie. Albo się poukłada, albo będzie afera. A byłymąż stwierdził, że jeszcze do niedawna ważne było dla niego, co ludzie powiedzą i zdanie innych. A teraz liczy się tylko własne szczęście i zadowolenie. Ot i tyle.
Tymczasem jak się dowiedziałam, już w momencie, kiedy Kuba poznał tę panią, od razu był bardzo wycofany i z rezerwą. Za to Mati i Filip przyjęli ją bardzo ciepło. I tu mam małą zagwozdkę. Bo o związku byłegomęża dowiedziałam się stosunkowo niedawno i bardzo ogólnie. A o tym, że chłopcy już poznali tę panią nie wiedziałam zupełnie,. Podobno były to 2 lub 3 krótkie spotkania typu wspólne obejrzenie filmu i pizza. Chłopcy nic mi nie wspomnieli- nie chcieli robić mi przykrości, podobno. Ale i byłymąż nie raczył mi nic na ten temat powiedzieć. Bo uznał, że przecież to mnie nie interesuje. Możliwe, ale wolałabym chyba wiedzieć, że takie spotkanie odbyło się lub ma się odbyć. Nie dlatego, że nie pozwoliłabym chłopakom, nie dlatego, że wypytywałabym ich o nią, nie dlatego, że mam jakieś inne niecne zamiary. Po prostu uważam, że byłoby to w porządku, krótka informacja, jasna sytuacja i koniec.A chłopaki też nie do końca komfortowo się czuli, nie mówiąc mi o tym, ale skoro tatuś nie informował...Poza tym byłymąż jest bardzo rozżalony, że Kuba nie pytał nas (nie wiem o co- o pozwolenie?), tylko po prostu poinformował, że biorą ślub i tyle. Na dodatek sami wszystko organizują i robią po swojemu, beż żadnych konsultacji z nami. Choć jednak ze mną akurat konsultują, a on biedny pominięty. Ale ja przekazuję mu informacje na bieżąco, a kiedy powiadomiłam, że spotykamy się z mamą narzeczonej Kuby w celu dogadania szczegółów, to uznał, że nie jest nam potrzebny a w ogóle to ma dużo pracy i nie ma czasu.
No i jeszcze- nie byłabym sobą, gdybym nie wsadziła małej szpileczki. W ramach poprawy humoru byłęmumężowi poinformowałam go, że przecież i mnie Kuba zaprosił bez osoby towarzyszącej. Lekko go zdziwiło i stwierdził, że przecież w mojej sytuacji... No sorry! Aż się zaśmiałam i zapytałam skąd on zna moją sytuację? A może jest zupełnie inaczej niż mu się wydaje? Skoro on mnie nie informuje, to tym bardziej ja nie mam obowiązku. A może jednak chciałabym przyjść z kimś? Wiem, to było zbyt złośliwe z mojej strony, ale nie mogłam się powstrzymać. I bardzo żałuję, że przez telefon nie dało się zobaczyć miny byłegomęża. Ale może jutro zobaczę zdziwienie na widok moich nowych pięknych malinowych paznokci- jeszcze nigdy nie miałam takiego koloru, ogólnie kolor miewam rzadko, a tu zaszalałam. A niech sobie byłymąż pozastanawia się, dla kogo ten kolor (szczerze? Dla poprawy własnego samopoczucia. Ale on nie musi tego wiedzieć).
Sytuacja jest nadal patowa. Byłymąż skłania się ku opcji, że przyjdzie na ślub, potem na wstępie wesela na salę w celu powitania pary młodej, a zaraz potem się zmyje. I zostawi mnie z koniecznością tłumaczenia się całej rodzinie oraz w głupiej sytuacji w momencie, kiedy mają być podziękowania rodzicom. Próbuję tłumaczyć Kubie, odwołuję się do symboliki ("przekażcie sobie znak pokoju"), zapewniam, że nie mam nic przeciwko obecności tej pani, że to zaproszenie to tylko formalność, bo ona i tak nie przyjdzie, ale jest jak grochem o ścianę. Zaparł się jak osioł, nie i koniec. Do ślubu jeszcze 3 tygodnie. Albo się poukłada, albo będzie afera. A byłymąż stwierdził, że jeszcze do niedawna ważne było dla niego, co ludzie powiedzą i zdanie innych. A teraz liczy się tylko własne szczęście i zadowolenie. Ot i tyle.