26.08.2019

Na noże

    Uuuuu, ale się porobiło. Do wesela coraz bliżej, a wyłażą różne emocje i to niekoniecznie dobre. A ja sobie na to patrzę z boku, staram się nieco studzić zapalczywość młodego pokolenia oraz lekko złośliwie (a co!, nie mogę się powstrzymać) komentuję poczynania byłegomęża. Ja jestem w tym wszystkim chyba najbardziej spokojna i zrównoważona. To nie tak, że mnie to zupełnie nie dotyka, wolałabym oczywiście, żeby to wszystko wyglądało zupełnie inaczej, ogólne pojednanie, szczęście, fruwające motylki, tęcza i wata cukrowa aż do porzygania się, ale skoro jest jak jest, to przyjmuję to na spokojnie. Sama się dziwię, że tak potrafię, nie spodziewałabym się tego po sobie. Ale w końcu w tym wszystkim ktoś musi być dorosły. W związku z tym patrzę na całokształt z dystansem i sama już nie wiem, czy to w ogóle normalne, że nie stresuję się aż tak, jak większość ludzkości by się po mnie tego spodziewała. Chyba trochę dorosłam czy co? Ale nie mogę się powstrzymać, żeby nie napisać tu o tym, bo też dzięki opisaniu całej sytuacji łatwiej mi będzie poradzić z wieloma problemami. Co opisane, opowiedziane, to i oswojone. A nie mam tak naprawdę z kim tego przegadać, bo nie chcę robić w rodzinie zamętu przed ślubem, psiapsiółek nie posiadam, a tu najwyżej zakończycie czytanie przed końcem i szybko zapomnicie o tych głupotach, a ja się wygadam.
   Afera oczywiście dotyczy narzeczonej byłegomęża. Tatuś dziś zaprosił syna do McDonalda w celu obgadania sytuacji. W rezultacie byłymąż wrócił samochodem sam z wielkim rozżaleniem, a Kuba drałował z powrotem piechotą i wkurzony na maksa. Chyba nawet nic nie zjedli. Kuba twierdzi, że tatuś zachowuje się nie w porządku, i w tej sytuacji, i w wielu innych- nie wnikałam zbyt mocno, o co mu chodzi. Ale powiedział, że oznajmił ojcu, że to jest JEGO ślub, a tatuś stwierdził, że skoro MY  finansujemy imprezę, to też mamy coś do powiedzenia. No i tu podobno Kuba omal nie rzucił się na tatusia, bo nie rozumie, dlaczego akurat teraz wypomina mu się sprawy finansowe. I on jak najbardziej zwróci nam co do grosza wszystkie koszty. Już nie chciałam mówić, że ślub szanownego tatusia finansowali jego rodzice i nie było mowy o zwrocie kasy. A Kuba może nie jest jakoś specjalnie finansowo niezależny, ale w miarę możliwości zarabia na swoje utrzymanie, nie szaleje z wydatkami, nie ma wygórowanych wymagań, nie ma postawy roszczeniowej na zasadzie- bo mi się należy. A byłymąż dotychczas za bardzo nie angażował się finansowo w realizację potrzeb dzieci. Pozafinansowo zresztą też nie, miewał zrywy na bycie dobrym tatusiem, ale na ogół wszystko było na mojej głowie. Nie interesowały go codzienne, przyziemne problemy, szkoła, tańce, cała logistyka. Tylko w razie sukcesów miło było się pochwalić- to MOJE dziecko!
   Byłymąż omal mi się nie popłakał, bo przecież on jest miedzy młotem a kowadłem. Narzeczona naciska. A Kuba zaciął się w swoim uporze. I w ogóle to byłymąż zastanawia się, czy w ogóle pojawić się na tym ślubie i weselu. Powiedziałam mu, że jeśli chce stracić dziecko, to może się nie pojawiać. I że to on ma być dorosły i mądrzejszy, a jeśli jego narzeczona chce skłócić go z rodziną, to już jej się to udało. Bo miłość miłością, a rozsądku też trzeba trochę mieć, rozumu własnego też. I wyjaśniłam co to jest dyplomacja i jak można było tego użyć w kontaktach z Kubą. Oraz ze mną, bo ja też o wielu rzeczach dowiaduję się dość późno. Ostatnio te kontakty z byłymmężem były mocno okrojone z powodu właśnie wymagań narzeczonej. A ja nie mam zdolności zgadywania i przewidywania co kto myśli i zamierza. Obruszył się, bo przecież on mi mówi o ważnych sprawach. Tak, wtedy kiedy mu wygodnie, a zazwyczaj grubo po fakcie.  A potem się dziwi, że taki Kuba nie chce się podporządkować.
   Zapytał mnie też, co bym powiedziała gdyby narzeczona jednak dostała zaproszenie i zechciała się pojawić (bo na razie to była mowa tylko o kurtuazyjnym zaproszeniu, a pani nie miała zamiaru być. Ale może jednak by się przyszła). Kuba później też mnie o to zapytał. A ja- cóż... Rzucać się jej na szyję nie zamierzam, ale i jakoś specjalnie nogi podstawiać też. Dziwię się, że w ogóle jej to przyszło do głowy, bo jej obecność na pewno wywołałaby sensację w rodzinie i mnóstwo plotek. I na pewno w dużym stopni przyćmiła sam ślub. Ja bym się nie zdobyła na takie zachowanie. A gdyby jednak się pojawiła- cóż, byłabym uprzejma jak dla każdego innego gościa weselnego. W końcu trzeba mieć trochę klasy. Może potem by mi się odreagowało, ale na pewno nie psułabym uroczystości syna. Kubie wytłumaczyłam jeszcze, że do takich spraw trzeba podchodzić z dystansem i spokojem. Bo nie ma sensu się wzburzać bez potrzeby. I tak na wiele spraw nie mamy wpływu, a nerwami zaszkodzi się tylko sobie. Ważne jest, żeby być w porządku wobec siebie i innych, nie krzywdzić nikogo, umieć cieszyć się drobiazgami , a nie przejmować tym, na co nie mamy wpływu. Świat i tak będzie istniał, niezależnie od naszych starań, żeby zmienić bieg wydarzeń. A nie warto wyważać drzwi, które można otworzyć sposobem. Chyba udało mi się trochę okiełznać burzę szalejącą w Kubie, ale i tak stwierdził, że zdania nie zmieni. Tym bardziej, że moja synowa (a ma na Kubę duży wpływ) też tak uważa. Zobaczymy co z tego wyniknie i na ile byłymąż podejdzie do sprawy dojrzale. Bo podejrzewam, że jego narzeczona z czystej złośliwości przyjechałaby na ślub, gdyby jednak Kuba ją zaprosił.
   No i tak to wygląda. Na razie sytuacja w zawieszeniu. Żeby było ciekawiej, to przy okazji dowiedziałam się, że w dalszej rodzinie byłegomęża jedna afera już jest- na jedną z kuzynek rzucił się z nożem jej mąż. Nic na szczęście jej nie zrobił, ale trafił do aresztu. A dotychczas małżeństwo było bardzo udane. Ot i tak. 

15 komentarzy:

  1. Niczego nowego nie dodam, zgadzam się z Tobą we wszystkim. I też mam wrażenie, że pani chętnie by się na ślub pofatygowała żeby zamanifestować swój triumf. ella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej na tym cierpi Kuba. Niezależnie od chęci owej pani nie pozwolę jej zepsuć ślubu. Choć właściwie już to zrobiła. Ciekawe jak się z tym czuje

      Usuń
  2. Nie zapraszać!!! To Kuba jest bohaterem tego dnia, a nie ona!!! Jak pisałam- trzeba mieć klasę i nie włazić na chama tam, gdzie nas nie chcą. A jeśli się tej klasy nie ma- jedynym wyjściem jest brak zaproszenia, nawet dopisku na zaproszeniu dla byłego "z osobą towarzyszącą", bo "nowa" to wykorzysta na bank.
    cytrynka (nie mam czasu się logowac)

    OdpowiedzUsuń
  3. A poza tym- jak ona sobie to wyobraża? Najpierw wręcz zabrania byłemu kontaktu z synami- bo jak wytłumaczyć zakaz noclegu, gdy powinien pilnować Filipa, a Ciebie nie ma? A teraz chciałaby "pogwiazdorzyć" na nie swojej imprezie? Bo jak piszesz, byłyby plotki... Swoją drogą- ona się chyba w tym związku czuje strasznie niepewnie. Bo skoro były do tej pory jej nie przedstawił w rodzinie jako narzeczonej, a tu taka okazja i nikt jej nie chce. Ale trzeba mieć trochę taktu, żeby w takim dniu nie przyćmić pary młodej swoją obecnością... W sumie zachowuje się jak niedojrzała nastolatka. Ile ona właściwie ma lat? Chyba pisałaś, że jest bardziej w wieku Kuby, niż Twoim? Moim zdaniem- raczej nie można jej nawet dać do zrozumienia, że może przyjść. Bo przyjdzie na pewno... Po co dokładać sobie jeszcze stresu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Cytrynko, ale według byłego pani narzeczona to anioł nie kobieta. A my się po prostu czepiamy i nie potrafimy zaakceptować rzeczywistości

      Usuń
  4. Cytrynka ma rację. Tatuś jest dużym chłopcem więc niech sobie radzi z panią, która próbuje go wziąć pod but.
    Ona nie jest ani członkiem rodziny ani przyjacielem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według byłego- jest członkiem rodziny tak samo jak moja przyszła synowa, wyobrażasz to sobie?

      Usuń
  5. Twoj syn powinien wykazac sie dojrzaloscia i zdolnosciami dyplomacyjnymi, a sznowny tatus szantazujacy forsa jest wysoce nieprzyzwoity....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dyplomacją mojemu synkowi niezbyt po drodze. A tatuś sam nie wie, czego chce

      Usuń
  6. Młodzi powinni was dwoje rodziców olac i nie zapraszać nikogo z was.
    To wstrętne by z ślubu dziecka czynić pole do bitwy.
    Czy oni są winni, za relacje między wami?
    Niech wezmą ślub bez was i żyją po swojemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co tu Mama młodego winna? Ze mąż nie dorosł? przecież dlatego się z nim rozwiodła !

      Usuń
    2. Irsilo, jak zwykle Twoje komentarze są bardzo radykalne. Ale mam wrażenie, że nie doczytałaś lub nie zrozumiałaś w czym tkwi problem. Relacje między mną a byłymmężem były dobre, może aż za dobre. Dopóki nie wtrąciła się pani narzeczona. Mnie jej obecność by nie przeszkadzała, to Kuba nie chce jej na ślubie. A ślub i wesele są uroczystością rodzinną. I rodziców Kuba chce mieć przy sobie. Może nie do końca idealna to sytuacja, ale to jego decyzja

      Usuń
  7. Nie zapraszać, nie dawać nawet do zrozumienia, że mogłaby się pojawić, zakaz całkowity przebywania w pobliżu miejsca ślubu i wesela. A tatuś? Niech wybiera, syn albo panienka, która mu życie ustawia wg siebie.

    OdpowiedzUsuń