15.09.2019

Wystarczy chwila

   Życie jest kruche. I pełne niespodzianek. Przygotowujemy się do wesela, jest coraz bliżej, a mnie  w głowie siedzi- żeby tylko nic się nie stało, nic, co zakłóci ten dzień. Lista potencjalnych możliwości jest długa- coś z chorób lub nawet śmierci, wypadki, kłótnie, kataklizmy, huragany, powodzie, zdarzenia losowe, wojny, kryzys ekonomiczny, przewrót polityczny. Wiem, wiem, na pewne sprawy wpływu nie mamy i nie ma co się martwić na zapas, ale wiadomo- kobieca logika jest pokrętna, a mamusie z moim charakterem mają właśnie tak, że martwią się o rzeczy zupełnie nie istniejące i te, które nawet nie mają nawet szans zaistnieć. Ale czasem coś się jednak zdarza.
    Wczoraj (sobota) Kuba zdawał egzamin poprawkowy- byłam dość sceptycznie nastawiona. Podobno się uczył, ale nie wiem na ile efektywnie. Tym bardziej, że w piątkowy wieczór był wieczór kawalerski. Wrócił do domu o 10 rano, 2 godziny później pojechał na egzamin. Wieczór kawalerski był podobno spokojny- tylko Kuba i jego drużba, poszli na kręgle, a potem siedzieli, grali (!!!) , gadali i nawet za dużo alkoholu nie było. W każdym razie poprawka zdana, dwa lata studiów jakoś zaliczone, spokój do następnej sesji, spokojna głowa na wesele.
     Wieczorem zadzwoniłam do mamy, żeby powiedzieć jej o tym egzaminie, bo oczywiście przeżywała to jeszcze bardziej niż ja i usiłowała wymodlić pozytywny efekt. Udało się, ale wyczułam, że jest jakiś problem. Mama coś tam próbowała bagatelizować, ale w końcu powiedziała. 2 dni temu po szkole zabrała do siebie 7- lenią córeczkę siostry, potem miała odprowadzić ją do domu. Kiedy wyszły z domu, mama zamykała drzwi, a mała zbyt szybko wybiegła z klatki. Wprost pod nadjeżdżający samochód. Na szczęście zdążyła przebiec tuż przed nim, w zasadzie to nawet nie uliczka osiedlowa a parking, ale było o włos od tragedii. Mama w nerwach, siostra i szwagier wkurzeni na córkę- przecież nieraz ją przed tym przestrzegali. Skończyło się dobrze, ale jak sobie pomyślę, ile takich sytuacji może się jeszcze przez ten tydzień wydarzyć... Już samym ślubem tak się chyba nie denerwuję.

2 komentarze:

  1. Chyba za bardzo martwisz się na zapas, skąd takie czarne myśli?
    Ktoś powiedział, że takie nastawienie przyciąga zła energię, także uszy do góry i staraj się cieszyć na wesele, a nie martwic tym, czego na razie nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak to jest, że te martwienie na zapas mnie dopada, wiem, że niepotrzebnie. Ale trudno się opanować.

    OdpowiedzUsuń