21.10.2019

Niezbędna i niezastąpiona

     Nie jestem- ani niezbędna, ani niezastąpiona i prawdę mówiąc ulżyło mi. I w końcu na dobre dotarło, że nie ma co się spinać, szarpać, stresować. Świat się nie zawali, jeśli mnie nie będzie, wszystko potoczy się swoim rytmem, niekoniecznie tak, jak bym chciała, ale jakoś. I tyle. A ta sytuacja jest też okazją do wypracowania wielu nowych umiejętności i zachowań u chłopaków. Jako dobra mamusia robiłam im kanapki do szkoły- dziś zrobili sobie sami. Poskładali pranie, uprasowali ubrania, umyli naczynia, zrobili spore zakupy. Wszystko to, co dotychczas robiło się samo...
   W pracy- oczywiście w pierwszej chwili przerażenie, a potem też się okazało, że da się to jakoś ułożyć. Trochę mi przykro,że skomplikowałam reszcie życie, na pewno te najbliższe tygodnie dadzą im w kość. Poza tym bardzo podobała mi się reakcja całego personelu na moje zdjęcie ręki."O matko!", "Ojej!", a kolega narodowości arabskiej zakrzyknął "O Boże!". Najbardziej powściągliwy był kolega chirurg, ale kiedy obejrzał to zdjęcie, to na koniec stwierdził, że wygląda jakby ręka była wyrwana ze stawu i ciekawe w jakim stanie są więzadła. Ciekawe... I jeszcze czeka mnie badanie na osteoporozę- za dużo kawy w życiu i parę innych czynników, a najważniejsze- PESEL już nie do końca współgra z samopoczuciem. Znaczy PESEL jest dużo gorszy i wygląda starzej niż ja.
   Wczoraj chłopaki pojechali z byłymmężem na turniej. Rewelacji nie było, Mati znów czwarte miejsce w standardzie, w łacinie przedostatnie, Filip zbiorczo ostatnie. Nie wiem jak tam sobie radzili, usłyszałam tylko, że Filip omal się nie spóźnił, bo nie spodziewali się, że wcześniejsze kategorie tak szybko skończą tańczyć, ale w sumie jakoś poszło. Nawet przyjęłam to na spokojnie. Kolejny turniej za miesiąc, też dość blisko, więc może ogarniemy temat. Za to jutro większy sprawdzian samodzielności i troskliwości tatusia- wizyta u diabetologa. Ja nie pojadę. Spisałam wszystko co trzeba na kartce, pytania, wątpliwości, instrukcje co po wizycie, bo bez tego to byłoby cienko. A byłymąż na razie tę wizytę traktuje jakby był tylko szoferem- zawieźć i przywieźć, reszta go nie interesuje. Totalna ignorancja. Ale dobrze, niech zobaczy jak to wygląda od kuchni, może choć trochę go ruszy. Wątpię, żeby tak było, ale podobno cuda się zdarzają.
   Dziś po silniejszym leku przeciwbólowym udało mi się w dzień przespać prawie 3 godziny. Bo i ostatnia noc, i poprzednia to były 5- minutowe drzemki, nie szło spać. Niby nie bolało tragicznie, ale ćmiło, szarpało, palce drętwiały. No i niestety obrzęk palców, mimo, że cały czas nimi ruszam, trzymam wyżej. Po dwóch dniach mam lekko dość, a przede mną jeszcze tygodnie.Może jak już się przyzwyczaję do sytuacji to zacznę efektywniej wykorzystywać czas, bo na razie ani czytanie, ani oglądanie jakoś mi nie idzie. Mam czas...
   

4 komentarze:

  1. Znam to uczucie, wolny czas, który pojawia się nagle, a którego do tej pory brakowało lekko człowieka oszołamia:) Ale to szybko mija i na pewno znajdziesz 100 sposobów, żeby go fajnie wykorzystać. A że chłopaki ogarniają sami codzienność to taki mały bonus całej sytuacji :) Zdrowiej i odpoczywaj. A z peselem mam to samo. Mój sporo wyższy od Twojego ale ja patrzę i ciągle nie mogę uwierzyć, że to mój ;) ella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sposoby na wykorzystanie czasu muszą być jeszcze dostosowane do możliwości. A te na razie marne. Próbuję znaleźć się w nowej rzeczywistości

      Usuń
  2. Z pozytywow: chlopcy sobie radza i dom tez droche ogarna:)
    Jak stress opadnie i bol odpusci, spojrzysz nieco inaczej na nieplanowane dni wolne! Kuruj sie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam, na razie czekam. Trochę rozbita jestem póki co

      Usuń