24.10.2019

Wizyta

  Nawet dwie. Najpierw Filip z byłymmężem u diabetologa. Młody stanął na wysokości zadania, zresztą przed wyjazdem już mówił, że on sam wszystko powie- przecież i ostatnio też tak było. Ja ze swojej strony napisałam dokładnie o co mi chodzi, ale chyba ta kartka nie była w użyciu. W pewnym momencie już pod koniec wizyty byłymąż ustawił telefon na głośno mówiący i końcówkę usłyszałam. Jak zwykle, żadnych zastrzeżeń, dobrze się prowadzimy, jeśli coś chcemy zmieniać w bazie lub przelicznikach to mamy zielone światło- mnie chodziło bardziej o podpowiedź gdzie i jak to zrobić, zwłaszcza jeśli chodzi o korekty, bo z tym mam zawsze problem, a zostałam niejako zmuszona do samodzielnego podjęcia decyzji i średnio mi się to podoba. Zlecenia na sprzęt do pompy i sensory wzięte, kolejna wizyta umówiona- tym razem dopiero za 4 miesiące, a nie za 3. Będzie cienko z sensorami, ale trudno, załatwię to u siebie. Na plus- hemoglobina glikowana 6,19%. Nie jest to może wynik marzeń, ale wystarczająco dobry, zwłaszcza dla nastolatka z tendencją do olewania. No i powoli trzeba będzie myśleć o wymianie pompy. Za chwilę (no, 10 miesięcy) będą 4 lata, a wtedy jest koniec gwarancji. A na nową pompę jednak trochę się czeka. Kiedy skończyła się remisja i zdecydowaliśmy się na pompę, to czekaliśmy 7 miesięcy i dostaliśmy na 3 miesiące wypożyczoną, dopiero potem własną. A nie wiadomo jak będzie, bo dzieci choruje coraz więcej i coraz młodsze i to one mają pierwszeństwo. Oczywiście pompa po gwarancji nadal działa, ale w razie zepsucia= zostajemy z niczym. No i jeszcze- na brzuchu po wkłuciach porobiły się zrosty- lipodystrofia poinsulinowa. Wskazana jest rehabilitacja. Oczywiście terminy odległe, więc muszę ogarnąć prywatnie, na razie postosujemy lampę Bioptron, którą mamy w przychodni.  Tylko tak myślę co będzie dalej? Przecież tyle lat insuliny przed nami... A miejsc do kłucia nie przybywa.
   A dziś byłam u ortopedy ze swoją ręką. Na zdjęciu wygląda podobno dobrze, to co nastawione trzyma się, jeszcze do sprawdzenia za tydzień, na wszelki wypadek, bo przecież wiadomo, że u "swoich" jest większe ryzyko, że coś pójdzie nie tak. Oczywiście wszędzie wzbudzałam zainteresowanie- panie na rentgenie stwierdziły, że do tej pory znały mnie głównie z pieczątek, ale już słyszały co mi się przydarzyło (tajemnica zawodowa, taaa....). A potem uznały, że boli je od samego patrzenia na zdjęcie wyjściowe. No i jak to bez operacji? Takie coś? Sporo innych osób kręcących się w okolicach- personel i pacjenci, też miało do powiedzenia co nieco. Ale głównie to były życzenia szybkiego powrotu do zdrowia i sprawności. Spuchnięte palce- podobno norma, może trwać jeszcze koło tygodnia. Trzymam tę rękę wyżej (i wtedy niemiłosiernie mi drętwieje), ćwiczę palce bez przerwy, biorę leki na uszczelnienie naczyń, smaruję, ale "proszę pani, to był bardzo poważny uraz, zerwane prawie wszystkie więzadła, uszkodzone naczynia, szarpnięte nerwy. Dobrze, że tylko tyle". Podobno na dobrych ludziach to wszystko goi się samodzielnie. Mam nadzieję, że się do tych dobrych zaliczam. Twarz mi się pogoiła rewelacyjnie, mimo guza na czole nie mam siniaków pod oczami, otarcia na nosie i brodzie prawie niewidoczne, jeszcze widoczne rozcięcie pod nosem, ale też znacznie mniej niż na początku. Nie wierzę w homeopatię, bo to takie czary- mary, ale moja szefowa jest zagorzałą zwolenniczką i aktywnie praktykuje, więc czasem korzystam. I mimo mojej niewiary- to jednak działa- Arnica w dużej potencji (cokolwiek to znaczy) już drugi raz mnie uratowała. Do tego maść z żyworódki- to już mój wynalazek na pokłute palce Filipa, ale i na moje otarcia zadziałała rewelacyjnie.
   A teraz jeszcze jedno. Wiem, ten wpis i tak jest dość długi. Chodzi mi o podejście lekarzy. Młody ortopeda na SOR-ze i wiele innych osób rwało się do szybkiej operacji mojej ręki. "Mój" doktor jest ze starszego pokolenia, przez wiele lat był ordynatorem ortopedii, ma inne zdanie. Skoro podjął się określonego sposobu leczenia, to wierzę, że wie co robi, on jest od tego specjalistą. I nie mam zamiaru- jak to mi kilka osób sugerowało- konsultować na wszelki wypadek z kim innym. Może to błąd z mojej strony, ale wychodzę z założenia, że przecież nie chce mi zaszkodzić. A obustronne zaufanie to podstawa dobrej współpracy. Częściej przecież bywam po drugiej stronie barykady i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby nie starać się na maksimum swojej wiedzy i możliwości. Wiem, że bywa różnie, lekarze bywają różni, ale podejście na zasadzie "on się na pewno nie zna, co on tam wie"- to nie w moim stylu. Jeśli będę miała jakieś wątpliwości czy zastrzeżenia- omówię je z doktorem i tyle. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że już z racji zawodu mam fory na starcie, ale jednak... Przykro mi się słucha mnóstwa opowieści ze sfery opieki zdrowotnej, o lekarzach i innych osobach z personelu, o jakości usług, o podejściu do pacjenta, o terminach leczenia. A z drugiej strony znam podejście pacjentów, ich zachowania, sposoby na dopięcie swego. Taka wieczna wojna podjazdowa.
   Chyba dość na dziś. Całość można by streścić w kilku zdaniach, ale ja muszę szczegółowo. Zwłaszcza, że mam czas.

8 komentarzy:

  1. Jak widać były z Filipem dali sobie radę, a Ty- dzięki zdobyczom techniki- prawie tam byłaś ;)
    Homeopatia, mówisz? Też nie wierzę, może nie spotkałam jeszcze takiego praktyka z sukcesami, bo u nas głównie piszą pediatrzy, preparaty złożone, na zasadzie "jak nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi". Pomijając fakt, że kosztuje to krocie...
    A co do ortopedów- to też zauważyłam, że ci młodsi to od razu pokroić, wstawić śruby i następny. A to- moim zdaniem- zawsze zdążysz. Patrz- przykład mojego męża, który zerwane więzadła w kolanie zoperował po 25 latach od urazu. Sądząc po opisie zdjęć i wyglądzie ręki- czeka Cię długa i bolesna rehabilitacja. A ordynator z doświadczeniem, na pewno wie, co robi, nie decydując się od razu na rozwiązanie zabiegowe.
    Z każdym dniem będzie lepiej. Zdrowiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, jeszcze raz dziękuję. Pacjentem jestem dość potulnym, więc robię co mi każą i się nie wymądrzam.
      Homeopatia to trochę czary- mary, sporo działania placebo, ale akurat szefowa mocno w tym siedzi i bawi się tymi granulkami i roztworami. Nie zaszkodzi na pewno.

      Usuń
  2. Zawsze warto podzielić się swoim doświadczeniem, bo nie wiadomo, komu z czytających może się to przydać.
    Znajoma z pracy długo jeździła po lekarzach w poszukiwaniu diagnozy, a nie chciała by zaraz grzebano jej w głowie. Na szczęście znalazła lekarza, który bez otwierania czaszki zrobił co trzeba i teraz czeka na operacje innego rodzaju.
    Zdrowia i cierpliwości życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z życzeniami powrotu do pełnej sprawności takie pytanie : czy wiesz dlaczego coraz więcej dzieci i to coraz młodszych dotyka ta ciężka i bardzo uciążliwa choroba?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cukrzyca jest chorobą autoimmunologiczną- organizm sam produkuje przeciwciała przeciw własnym komórkom. Dlaczego? Nie ma jednej odpowiedzi. Po pierwsze skłonność genetyczna do chorób z autoagresji. Po drugie czynniki środowiskowe- stres, zanieczyszczenia, niedobór witaminy D, zbyt wczesne włączenie do diety mleka krowiego, choroby wirusowe, nikt do końca nie zna przyczyny i nie jest to jedna przyczyna. W ciągu ostatnich 15 lat podwoiła się liczba nowych przypadków cukrzycy wśród dzieci i młodzieży, wskaźnik zachorowań wynosi obecnie 18 na 100 tyś urodzeń. I wzrasta częstotliwość nowych przypadków cukrzycy wśród dzieci w wieku do 6 roku życia. O ile jeszcze dwadzieścia lat temu mówiono, że cukrzyca typu 1 to choroba okresu dojrzewania, o tyle dzisiaj bardzo często dotyka ona nawet niemowlęta poniżej 2 roku życia. I naprawdę nie wiadomo dlaczego. Prawdopodobnie ludzkość sama na to zapracowała

      Usuń