12.11.2019

Połowa

   Z ręką w gipsie mam chodzić w sumie 48 dni (oby się nie przedłużyło, tfu, tfu!)- dziś minęła połowa tego czasu. Czyli zaczynam odliczanie w dół. Jakoś funkcjonuję, coraz sprawniej idzie mi robienie różnych rzeczy jedną ręką, czasem udaje mi się coś pomóc lewą, ale nie jest to wygodne, bo dość dziwnie mam ułożony gips i w łokciu zginać mogę, ale każdy inny ruch jest trudny i karkołomny- dosłownie- muszę wyginać kręgosłup pod dziwnym kątem. Więc na ogół tego nie robię. A od wczoraj to już w ogóle. Coś mi "strzeliło" między łopatkami, miewam takie coś okresowo od kilkunastu lat po gwałtownym ruchu, przychodzi samo, przechodzi też samo, dzień czy dwa nie mogę się skręcać lub schylać. Trener od fitnessu w ubiegłym roku sprawdzał, że mam jakieś napięcie w tym miejscu, mam, ale zazwyczaj nie przeszkadza, więc póki co daruję sobie interwencje. Dobrze na to działała joga, ale teraz się nie da. Co prawda już przechodzi, wiec też nie płaczę.
   Siedzę sobie w domu i kombinuję. Powoli zaczyna mi się nudzić. Czytam, przekładam papiery, markuję jakieś prace domowe- za wiele nie mogę. Do pracy nie pójdę, bo przecież jestem na zwolnieniu. A już mi zaczyna brakować wyzwań umysłowych. Co prawda szefowa zastanawiała się, czy nie dałoby się mnie jakoś inaczej wykorzystać, typu posadzić ze mną pielęgniarkę, ale nie. Nawet ubranie się i wyjście z domu bywa problemem, poza tym nie posiedzę zbyt długo w jednej pozycji, głupie włożenie stetoskopu w uszy jedną ręką jest niezbyt wykonalne. Mogłabym ogarniać papiery, ale na to na szczęście nikt nie wpadł, chyba zbyt mało wymagająca taka praca. Z lekkim strachem myślę jak to będzie, kiedy już wrócę do pracy w grudniu. Na taryfę ulgową nie mam co liczyć, będę miała za swoje. Co prawda na dyżury nie wrócę przynajmniej przez 2-3 miesiące, ale sama się zastanawiam jak długo wytrzymam bez tej pracowej adrenaliny.
  Na dodatek zrobiłam swoim złamaniem mały problem naszym trenerom. 1.12 będzie turniej organizowany przez nasz klub. Zawsze pomagałam w roli opieki medycznej, a tu nic z tego. Ciekawe czy znajdą kogoś innego. Dotychczas nie musieli szukać, doskonale wiedzieli, że nie odmówię, a tym razem będą mieli nieco gorzej. Mają sporo znajomych wśród lekarzy, ale tylko ja zazwyczaj dawałam się wkręcić w pracę społecznie. Teraz mam wymówkę i usprawiedliwienie. Co prawda wolałabym inaczej, w tej chwili nawet ten dzień spędzony na turnieju byłby lepszy od uciążliwości gipsu. Ech...

2 komentarze:

  1. Miałam kiedyś przez pół roku gips od stopy do pachwiny, więc mniej więcej wiem, co czujesz. Takie ograniczenie jest okropne, zwłaszcza dla osoby aktywnej. Tyle tylko, że naczytałam się wtedy za wszystkie czasy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy miałabym siłę wytrzymać pół roku. Już te 3 tygodnie doprowadzają mnie do szału. Czytam, ale nawet to mnie nie do końca cieszy

      Usuń