3.05.2020

Inauguracja

   Zamierzałam już jakiś czas temu, ale okoliczności nie były sprzyjające i przeszkody pojawiały się coraz to nowe. Ale dziś w końcu nie było wymówek. Pogoda jak marzenie, koła dopompowane, wiec pora było sprawdzić, czy jestem już w stanie wsiąść na rower. Jestem. Co prawda idealnie nie jest, dusza na ramieniu lekko przeszkadzała, ale da się. Zrobiłam pierwsze 7 km od ponad pół roku. Jak mi mój ortopeda obiecał, że w tym sezonie sobie pojeżdżę, tak też i się stało. Jeszcze na razie ostrożnie, trasa tylko na próbę, rękę oczywiście nieco odczułam, ale mam nadzieję, że będzie lepiej.
   Czeremcha pachniała obłędnie, ptaki się wydzierały jak szalone, nawet kukułkę słyszałam. A zachód słońca- jak zwykle poezja. Rodzina się ze mnie podśmiewała, że może jeszcze i na łyżwy bym poszła (kilka lat temu złamałam sobie prawą rękę, właśnie na łyżwach, ale było to znacznie mniejsze złamanie). Wiem, że na razie na rowerze nie poszaleję, będę grzecznie robić krótkie trasy, ale dobrze, że w ogóle mogę. Już mi siedzenie na kanapie wyłaziło bokiem. Więc teraz pora wziąć się za siebie. 

2 komentarze:

  1. Aguś, cieszę się wraz z Tobą i gratuluję, że mimo duszy na ramieniu ruszyłaś do przodu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym pojeździła więcej, ale moja "siła wyższa" nie zawsze mi pozwala

      Usuń