2.09.2020

Dezynfekcja


Sama już nie wiem, czy to wyłazi ze mnie matka- wariatka, czy może mam rację. A może jestem po prostu przewrażliwiona? Nie mam pojęcia, ale trochę się zagotowałam. Filip przyniósł ze szkoły zarządzenie dyrekcji do podpisania przez rodzica.  A w tym zarządzeniu napisano "po zakończeniu lekcji sprzęty i meble dezynfekują uczniowie opuszczający daną salę. Uczniowie kończący lekcje wychowania fizycznego dezynfekują sprzęt sportowy. Sprzęt i materiały wykorzystywane podczas zajęć praktycznych czyszczą i dezynfekują uczniowie kończący zajęcia".

Jak to wygląda w praktyce? Otóż dyżurny dostaje środek dezynfekujący, psika nim po ławkach i przeciera to jakąś szmatą. Bez maseczki, bez rękawiczek. Bez pojęcia jak się należy obchodzić z tego typu środkami. Jakość i skuteczność tego typu dezynfekcji jest porażająca... A wpływ na zdrowie- po prostu niewiarygodny.

Tymczasem zgodnie z wytycznymi MEN, MZ i GIS dla publicznych i niepublicznych szkół i placówek od 1 września 2020 r. (dostępne na stronie www.gov.pl) "przeprowadzając dezynfekcję należy ściśle przestrzegać zaleceń producenta znajdujących się na opakowaniu środka do dezynfekcji. Ważne jest ścisłe przestrzeganie czasu niezbędnego do wywietrzenia dezynfekowanych pomieszczeń i przedmiotów, tak aby uczniowie nie byli narażeni na wdychanie oparów środków służących do dezynfekcji".

Rozumiem, że personel sprzątający odpowiedzialny za utrzymanie porządku w szkole może nie mieć możliwości dezynfekcji wszystkich pomieszczeń w czasie przerwy, ale scedowanie tego obowiązku na uczniów według mnie kłóci się z zasadami BHP i zdrowego rozsądku

Nie wiem, jakie jest zdanie innych rodziców, ale ja stanowczo protestuję przeciwko tego typu działaniom i nie wyrażam zgody, aby moje dziecko zajmowało się dezynfekcją. Myślę, że dyrekcja trochę wybiegła przed szereg. Owszem, to jest szkoła ponadpodstawowa, uczniowie jak najbardziej powinni się włączyć w proces utrzymania czystości i higieny w szkole, ale nie w ten sposób.

Przeprowadziłam maleńki wywiad jak to wygląda w innych placówkach. W większości za dezynfekcję odpowiedzialny jest nauczyciel lub personel pomocniczy. Niestety podobne rozwiązanie jak u chłopaków zdarzyło się w szkole, w której uczy mój szwagier. Nie wiem jakie będą efekty mojego niezadowolenia. Nie chciałabym robić wielkiej burzy, na razie wysłałam wiadomości do wychowawczyń obu chłopaków  z prośbą o interwencję i poinformowanie mnie o podjętych działaniach. Zależy mi na spokojnym rozwiązaniu problemu, dlatego poczekam, ale jeśli będzie trzeba- uderzę do kuratorium i Sanepidu. 

Czy naprawdę przesadzam? Coś mi się wydaje, że to tak jakbym kazała pacjentowi zdezynfekować po sobie gabinet. Albo kelner w restauracji  po skończonym posiłku polecił wszystko ładnie wysprzątać. Ja rozumiem- pandemia itp, ale czasem ręce opadają.

2 komentarze:

  1. U nas za dezynfekcję odpowiedzialni są nauczyciele. Nawet Pani pielęgniarka mówiła żeby dzieci obchodziły się ostrożnie z tymi środkami jak dezynfekują rączki, bo to jednak chemia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, w szkole chłopaków podobno tak uchwaliła rada pedagogiczna, dyżurni przeprowadzają dezynfekcję pod nadzorem nauczyciela, mają zapewnione rękawiczki i maseczki (akurat). Ciągle nie wiem co z tym dalej zrobić

      Usuń