6.09.2020

Alarm


 Piątkowe wczesne popołudnie, ja już jedną nogą w weekendowych planach, a głową w chmurach, a tu telefon od Kuby- mamoooo, masz coś na grypę? Jaką znowu grypę? GRYPĘ??? Od razu głowa z chmur, noga sama zrobiła w tył zwrot. Ciąg skojarzeń- Kuba pracuje w hotelu, dwa tygodnie temu sezon jeszcze był w pełni, obłożenie i przepływ ludzi ogromny, może ktoś mu coś sprzedał. A tydzień temu pojechali na weekend do Trójmiasta, tam też nie wiadomo. Wczoraj byli u nas na popołudniowej herbatce. Pozamiatane. Plany weekendowe odkładamy w kąt. A ja za termometr, paracetamol i jazda do dziecka. Oczywiście maseczka, rękawiczki, płyn do dezynfekcji, ale jeśli to rzeczywiście miałby być wirus, to śmiałby mi się bezczelnie w twarz, musztarda po obiedzie. Na miejscu okazuje się, że temperatury podwyższonej nie ma- 36,3, boli głowa i wszystko inne, ale w pracy było po prostu zimno, dzień wcześniej pracował 14 godzin i pewnie ta kumulacja oraz zmęczenie załatwiły mi stresową sytuację. Następnego dnia było już dobrze.

W sobotę Mati poszedł do pracy, niby nie ciężka, przyczepa trocin do zapakowania w worki. Ale Mati ma alergię między innymi na roztocza i pyłki, niezbyt nasiloną, ale ma.  A tu było dość duże stężenie kurzu, więc od razu po powrocie do domu było kichanie, zatkany nos, łzawiące oczy. Leki przeciwalergiczne pomagały na chwilę. Dziś nos się nieco odetkał, ale do tego wszystkiego dołączyła się temperatura 37,4. Niemal na 100% jestem pewna, że to z powodu alergii, ale do szkoły już jutro nie pójdzie. Dodatkowo okazało się, że jeden z kolegów z klasy jest na kwarantannie, bo w zakładzie pracy jego matki znaleziono wirusa. No nieee....

I co teraz? Czy mam iść jutro do pracy jak gdyby nigdy nic? Czy mam do szkoły puścić Filipa, skoro on nie wykazuje żadnych objawów? Być bardzo, bardzo ostrożną, czy popaść w szaleństwo absurdu? Tym bardziej, że w chwili obecnej świeżutki minister zdrowia tak rozwalił system walki z wirusem, że nikt nic nie wie, nikt nic nie może, a w zasadzie to od jutra to pewnie żadnej epidemii nie będzie, bo testów to już się prawie robić nie będzie. Obawiam się, że niezależnie od stanu zdrowia moich chłopaków, jutro będę miała dzień bardzo koszmarny. Ten kawałek dnia w pracy, bo po ostatnich rewelacjach ministerialnych aż się boję, jak to wszystko będzie wyglądało. Zapowiada się Armagedon. I zwyciężą raczej siły zła...

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie ma takiej zarazy, która powstrzymałaby zdeterminowaną kobietę

      Usuń
  2. Może nie będzie tak źle. Spróbuj nie myśleć pesymistycznie, bo wiesz, że czarne myśli osłabiają system odpornościowy:). Co do posunięć rządu, to każdemu już ręce opadają.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się nie myśleć. Bo i tak zawsze może być gorzej

      Usuń
  3. Aż nie wiadomo co mówić i co robić. Nie pozwolić sobie na panikę i utratę zdrowego rozsądku na pewno, ale dobrze się drugiemu radzi...
    Trzymaj się Aguniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, trzymam się. Zazwyczaj rozum i rozsądek mówi jedno, a serce i emocje co innego

      Usuń
  4. Te nowe wytyczne rządowe to jakaś masakra. Czy ja dobrze zrozumiałam, że lekarz PRZED skierowaniem na test ma obejrzeć i zbadać pacjenta? Potencjalnie chorego? A ministerstwo zapewni tyle kombinezonów? I dopiero jak test wyjdzie dodatni, to skierować go na zakaźny? A samemu na 10-14 dni na kwarantannę? To w tym momencie po 3 dniach mamy paraliż... Czy ktoś upadł na głowę? W tym momencie akcja #nieklammedyka traci sens... Kto przy zdrowych zmysłach przyzna się do objawów PRZED kontaktem z lekarzem??? Nie czytałam dokładnie tego rozporządzenia, nie dotyczy mnie bezpośrednio, nie chciałam się denerwować. Sprostuj proszę, jeśli się mylę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale nie czuję się na siłach, żeby odpowiedzieć choć na jedno z Twoich pytań. Radosna "tfurczość" ministra jest porażająca. A sposób przekazywania informacji do ogółu społeczeństwa to dramat do potęgi n-tej

      Usuń