1.01.2021

Na koniec i początek

 

Na razie to po prostu cieszę się, że ten rok był i już się skończył


A ja tego końca w dość dobrej formie doczekałam, bo przecież nie wszystkim to było dane. Z pozytywów mijającego roku- udało się w lepszy lub gorszy sposób dostosować do realiów nam panujących. Nie wnikam czy te wszystkie zarządzenia są mądre i zasadne, czy rzeczywiście dają nam jakąkolwiek ochronę, czy są działaniami iluzorycznymi. I czy w ogóle jest sens każdą naszą aktywność rozważać w kontekście wirusa, bo to zakrawa już na jakieś ześwirowanie i zafiksowanie na czymś, czego nawet nie widać, a tak dobitnie wpływa na naszą rzeczywistość. Rok temu nikt nawet nie myślał w ten sposób, a to co się teraz dzieje bardziej podpadało pod niewyobrażalne science- fiction niż realność. Wyśmialibyśmy każdego, kto by nam takie dyrdymały opowiadał. Choć wirusowy świat pewne zalety też ma, aczkolwiek wszystko jest względne- to co dla mnie jest korzystne, dla innych może być niczym i na odwrót, więc nie będę o tym nawet wspominać.

Inne plusy? Mimo wielu przeszkód udało mi się wyjechać w piękne miejsce i odpocząć tak jak lubię. Do tego sympatyczne i niespodziewane spotkanie osoby znanej z rzeczywistości wirtualnej. Sporo krótszych wycieczek i poznawanie okolicy. Koncert, książki, filmy, rower, bieganie i mnóstwo innych aktywności, na które dotychczas czasu było mało, a w obecnej sytuacji udało się ten czas na nie znaleźć. Między innymi dlatego, że zakończyłam „przygodę” z dyżurowaniem, odbyło się to dość łagodnie i w dużej mierze z powodu mojej połamanej ręki, ale i inne czynniki też pomogły podjąć tę decyzję, która do tej pory była wręcz niewyobrażalna. No właśnie- początek roku to niesamowicie intensywna i bolesna rehabilitacja po złamaniu. Początkowo nie wierzyłam, że to się uda. Ręka nie wróciła do pełnej sprawności, często dokucza, dość mocno mnie ogranicza w niektórych sprawach, ale i tak jest o niebo lepiej niż mogłabym się spodziewać. Poza tym dziękuję losowi, że oszczędził innych zawirowań zdrowotnych zarówno mnie, jak i moim bliskim.

Przełom roku przyniósł mi dość zaskakującą propozycję osobistą, taką z kategorii nie do odrzucenia, choć na razie wolałabym czas nieokreślony poczekać z realizacją. Nie jest łatwo przewrócić życie do góry nogami, zwłaszcza kiedy nie do końca wiadomo czy w ogóle warto, czy bilans zysków i strat wyjdzie na plus

A czego życzyłabym sobie i Wam na najbliższe 12 miesięcy? Na pewno mniej straconych złudzeń i zawiedzionych nadziei ( to nie mój pomysł, ale tak pięknie powiedziane, że nie mogłam się oprzeć, żeby się tym życzeniem podzielić). Zaczyna się nowa dekada, a jaka ona będzie- zależy w dużej mierze od nas samych. Nawet jeśli ostatnie doświadczenia pokazują co innego. Bo co innego planować, a co innego tak żyć, żeby zmiana planów nie wpłynęła znacząco na nasze samopoczucie. Życzę również, aby nasze priorytety były nimi rzeczywiście, żeby udało się jak Kopciuszkowi oddzielić mak od popiołu i zauważyć co jest, a co nie jest istotne. A przede wszystkim doczekać kolejnego końca roku w stanie tak dobrym jak dziś, bez ubytków i uszczerbków.

A może to wszystko to tylko zbiorowy zły sen, który śnimy już na tyle długo że wkrótce się obudzimy? I będziemy żyć długo i szczęśliwie... Czego sobie i wam jak najbardziej życzę...

4 komentarze:

  1. Piękny wpis, piękne życzenia. Tobie życzę dużo zdrowia, spokoju, miłości, radości i tego wszystkiego, co jest dla Ciebie ważne. Jesteś wyjątkowym Człowiekiem. Ściskam Cię mocno. Marysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci Marysiu, dziękuję za te krzepiące i miłe słowa

      Usuń
  2. Wszystkiego dobrego w nowym roku! Dużo zdrowia, szczęścia i miłości!

    OdpowiedzUsuń