7.05.2019

Aktywnie

  Po dzisiejszych ćwiczeniach znów czuję mięśnie pośladków i ud, siedzę spokojnie, a coś mnie tam dźga i kłuje. Czyli było efektywnie. Na dodatek to był trening prawie personalny, bo byłyśmy tylko we dwie. Na początku chodziło nas znacznie więcej, teraz przeważnie trzy, w porywach cztery osoby. Aż szkoda, nie wiem jak się tym naszym trenerom to opłaca- godzina atrakcyjna, gdyby to była grupa 10-15 osób, to finansowo wyszliby na tym lepiej. Nie wiem też jak nasza szefowa im płaci, ale naprawdę żal, że dziewczyny nie korzystają. Gdyby nie te treningi, to w życiu nie zmobilizowałabym się do aktywności. Wiem doskonale, jak to jest ważne, jak bardzo potrzebne. I nie ma zmiłuj- nawet jeśli ktoś mówi, że przez cały dzień jest aktywny, bo na przykład w pracy chodzi, albo pracuje na działce, to jednak według obecnej "piramidy zdrowego żywienia i aktywności fizycznej" codzienne ćwiczenia prze 30-45 minut dziennie, to podstawa tej piramidy. Trzeba się ruszać. Jak to powiedział wieki temu Wojciech Oczko- nadworny lekarz Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy- "ruch jest w stanie zastąpić prawie każdy lek, ale wszystkie leki razem wzięte nie zastąpią ruchu". Ja doskonale wiem, że trudno się zmobilizować. A nawet jak już się człowiek zbierze do ćwiczeń, to w domu samodzielnie nie będzie w stanie tak solidnie wykonywać wszystkiego. Owszem zdarzają się osoby bardzo, ale to bardzo zmotywowane i systematyczne, ja niestety do nich nie należę, przynajmniej w kwestii aktywności. Prosty przykład- ćwiczenie typu deska. W domu wytrzymam góra 30 sekund, na treningu spokojnie przez minutę i to w prawidłowej, a więc nieco trudniejszej pozycji. A dziś jeszcze nasz młody trener zmusił nas do zrobienia tak zwanego tureckiego wstawania ze sztangą (obciążenie tylko 5 kg), ale potrzymajcie to nad głową na wyprostowanej ręce i do tego wstajemy z leżenia, a potem kładziemy się na plecy. W życiu bym nie pomyślała, że dam radę powtórzyć to kilka razy, ale udało się. A poza tym było sporo ćwiczeń jogowo- rozciągających, rolowanie na wałku, to lubię najbardziej.
   Po takiej porcji ćwiczeń od razu jest przypływ energii, endorfiny szaleją, śpi się znacznie lepiej (choć z tym to akurat problemu i tak nie mam). Jedyny minus- te ćwiczenia są tylko 2x w tygodniu. A co z pozostałymi dniami? Najwyższa pora wziąć się za siebie i zagospodarować ten czas. Bez wymówek, że się nie chce, że po pracy człowiek zmęczony, że pogoda brzydka. Powzdycham nad sobą, bo wiem, że wymaga to naprawdę dużo samozaparcia i silnej woli, dziś jeszcze mi się chce, jutro pewnie znajdę jakieś wytłumaczenie dlaczego nie. O właśnie- jutro jest spotkanie rodziców z klasy Filipa w celu omówienia organizacji zakończenia roku szkolnego i edukacji w podstawówce, pewnie długo potrwa i już nie zdążę poćwiczyć. Ale w zasadzie mogłabym wstać pół godziny wcześniej i trochę się rozruszać na dobry początek dnia. Tylko jak człowiek i tak mało  śpi... I tak to się kręci, zawsze znajdzie się jakieś usprawiedliwienie. A nie powinno...
   W tym roku już na pewno kupię sobie rower. Mój poprzedni dokonał żywota dawno temu, pożyczałam czasem od chłopaków, ale oni te rowery mają takie trochę za duże jak na mnie i nie czułam się zbyt komfortowo, a wobec tego nie chciało mi się jeździć. A ścieżek rowerowym u nas coraz więcej, trasy bardzo przyjemne, warto skorzystać. Na razie szukam, ale decyzja jest. Ta cała moja aktywność niestety nie jest obliczona na chudnięcie. Owszem, przydałoby się, nawet bardzo bym chciała, ale nie wiem, czy to realne. Znam doskonale zasady dietetyczne, tylko znów przeszkadza brak konsekwencji i "nie chce mi się". Jak tu się zebrać i zacząć nad sobą pracować? Powinnam świecić przykładem, a zamiast powoli staję się antyreklamą. Potrzebuję solidnego kopa i bata nad głową, bo teorię mam opanowaną doskonale. Gorzej z praktyką.Wstyd...

10 komentarzy:

  1. No co ty ? Wstydzę się ja, jak to czytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To proponuję- nie wstydź się, tylko też się ruszaj, chodziłaś przecież kiedyś na zumbę, prawda?

      Usuń
  2. Z ruchem ostatnio mam problem... Na tyle, że jak wychodzę z pracy to zastanawiam się, jak doczołgam się do domu. Nawet mi się potem na żaden spacer nie chce wyjść. A pogoda nie zachęca, bo zimno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, jak to jest, ale właśnie takie zorganizowane formy aktywności po prostu zmuszają do wyjścia z domu. Tylko dlatego jeszcze mi się chce i tak sobie ustawiam życie, żeby pójść i poćwiczyć

      Usuń
  3. Kiedyś systematycznie ćwiczyłam w domu jogę leczniczą. Teraz mam trochę ruchu przy wynoszeniu z mieszkania na taras sadzonek pomidorków. Sprawdziłam na krokomierzu ile mam ruchu dwa razy dziennie. W pierwszej chwili nie uwierzyłam. Przy wynoszonych sadzonkach zaliczam 1 km, rano i przy wnoszonych 1 km. wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda forma jest dobra. Dla Twojej rehabilitacji to też, jak podejrzewam, dobrze robi

      Usuń
  4. Ja,gdybym nie chodziła do klubu to w życiu nie zmobilizowałabym się do ćwiczeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na pewno nie byłyby one tak systematyczne. Co by nie mówić- jest to jakaś forma bata na leniwe osoby. A ja leniwa jestem

      Usuń
  5. Święta prawda - trudno samej się zmusić do aktywności. Dwa razy z psami wychodzę, raz sama, raz z Mężem, wieczorem on sam. Tyle ruchu poza zwykłą domową krzątaniną. "Żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce" - to najlepsze życzenie do spełnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, psy wymuszają aktywność, to duży plus przyjaźni z nimi

      Usuń