13.05.2019

Pada

   W większości kraju deszcze padały już od jakiegoś czasu, ale nas deszczowe chmury omijały. Jeszcze żeby przy tym było pięknie, ciepło i słonecznie, to można by się cieszyć, ale niestety pogoda nie mogła się zdecydować i było byle jak. A przede wszystkim sucho, potwornie sucho. Drzewom to nie przeszkadzało, kwitły sobie i pyliły w najlepsze, moi domowi alergicy kichali na potęgę. Dziś już pada, może nie bardzo intensywnie, ale zawsze to coś.
  Padł nam dziś sensor. Powinien pracować do jutrzejszego wieczora, ale już w nocy zaczął świrować- zaciął się na poziomie cukru 58 i nie miał zamiaru pokazywać prawdziwego wyniku. Na dodatek co pół godziny włączał się alarm- nie da się go wyłączyć, musiałabym zmienić sensor, a nie bardzo chciałam, myślałam, że może jeszcze się naprawi. Kilkakrotnie musiałam sprawdzać z palca, co niestety wiązało się z wygrzebaniem z ciepłego łóżka i zgonieniem kota, który spał na moich stopach, przedreptaniem do pokoju Filipa, potem cały rytuał mierzenia, sprawdzania i z powrotem spać. Dobrze, że na razie nie mam problemów z zasypianiem, wystarczy moment. Ale kiedyś pewnie to się zmieni... W każdym razie alarm był fałszywy, bo z palca mierzyłam 85-95. Niestety potem w szkole kilkakrotnie sensor pokazał poniżej 40 (gdybym nie wiedziała, że to może być błąd, to chyba bym dostała zawału) , przy faktycznym cukrze 70-100. Pozostałe pomiary też zaniżał. Stwierdziłam, że nie ma sensu się stresować, trzeba go zmienić i tyle. Jeszcze tylko telefon na infolinię pomocy technicznej, reklamacja przyjęta. Żeby nie było za słodko- na wymianę sensora miałam 3 minuty- tuż przed wyjściem na dyżur, a po powrocie Filipa z szachów. Wkłucie sensora robimy w ramię, tu Filip sam sobie nie poradzi, bo nie da się tego dobrze zrobić jedną ręką. Odpukać- chyba na razie ten nowy działa. Gorzej, że został mi już tylko jeden zapasowy, dopiero w weekend planuję pojechać do Kuby i odebrać kupiony zapas. Poradzilibyśmy i bez sensora, ale szkoda palców- dziś było już około 10 ukłuć i spokoju, jaki daje podgląd. Jednak technika bywa niezbędna do życia.
   Ja w zasadzie też padam. Jestem w ciągu dyżurowo- pracowym. Kumulacja mi się zrobiła, szkoda, że nie w totolotka. Ale nie bardzo miałam jak inaczej tego poustawiać. W rezultacie wyszło, że między 6 a 17 maja będę miała 10 dni normalnej pracy, 3 dyżury stacjonarne i 2 pod telefonem. Ponad 140 godzin na stand- by. Nawet jeśli na dyżurze nie ma akurat pracy, to nie ma też i wypoczynku. Bywa różnie. Dziś młody kolega z pracy, kiedy dowiedział się, że idę na dyżur, z wielkim zdziwieniem zapytał- "chce ci się?". No jasne, nie mam innych rozrywek w życiu, nie mam co robić z wolnym czasem. Młodzi mają teraz nieco inne podejście do pracy i życia, do ludzi też. Ich wybór. Kolega stwierdził również, że zawsze znajdą się kolejne potrzeby, na które trzeba będzie zarobić. Oczywiście, mogę pracować mniej, zarabiać mniej, potrzebować mniej. Ale pewnych rzeczy nie przeskoczę. Dlatego nie ma co narzekać, tylko dziękować losowi, że zdrowie dopisuje, praca jest, deszcz pada.

4 komentarze:

  1. U nas zimno i siąpi. I tak w zasadzie mogłoby posiąpić jeszcze ze dwa tygodnie. Do temperatury też nic nie mam, tylko w pracy mogliby włączyć ogrzewanie. Zdecydowanie nie jestem w nastroju ciepłowiosennym. W niedzielę po południu zwątpiłam w sens swojej pracy obsługując klienta, który zapłacił... 10 groszy. Chciał 1 igłę...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja założyłam sukienkę. Na jutro mam drugą. Zaklinam pogodę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaklinaj, może się uda. Już mam dość dżinsów i swetrów

    OdpowiedzUsuń