15.05.2019

Słodkie komplementy

    Słodkie, bo związane z naszą cukrową codziennością. Od 3 dni jest prawie rewelacyjnie, chwilami aż za bardzo. Tylko 2 razy cukier poszybował w okolice 200, zazwyczaj był do 160, niestety kilkakrotnie były spadki poniżej 50. Ale ogólnie jestem zadowolona. Zwłaszcza, że kilka dni wcześniej bywały hiperglikemie nawet do 300, utrzymujące się przez kilka godzin, słabo reagujące na korekty. Nijak nie idzie zrozumieć, dlaczego akurat tak jest.
   No i właśnie dziś, kiedy odwiedził nas byłymąż, to akurat siedziałam nad wykresem, analizowałam i kombinowałam, żeby jeszcze dopieścić cukrzycę i na dłużej zachować ten dobry czas. Pełna dumy i zachwytu pokazałam mu moje dzieło, a on stwierdził, że zawsze chwali mnie, jak dobrze sobie radzę z cukrami. Taaak? Do kogo on to mówi? No, do mamy, do znajomych. Aha, a co znajomi mają do cukrzycy? Czasem wynika to z rozmowy o rodzinie i życie. Ok, może być takie tłumaczenie. Po czym dobił mnie moim "ulubionym" stwierdzeniem- i wszyscy mówią, jakie Filip ma szczęście, że mama jest lekarzem i dzięki temu łatwiej jest radzić sobie z cukrzycą. Na takie coś mam jedną odpowiedź: @#$%^&*!!!!! Jakie łatwiej??? Drżę przy każdym nieprawidłowym cukrze, ważę jedzenie co do grama, przeliczam, pilnuję jak mogę, nie odpuszczam, choć często mam po prostu dość. Chciałabym przespać całą noc bez koszmarnych snów o hipoglikemii, nie sprawdzać co 2 godziny, czy cukier nie spada lub nie rośnie. Zamiast na sensory czy inne cukrzycowe gadżety wydać pieniądze na coś przyjemnego. Zająć się czymś rozrywkowym, a nie szukaniem kolejnego urządzenia ułatwiającego życie. A tatuś z całego cukrzycowego bajzlu potrafi zadzwonić do mnie z pytaniem, czy interweniowałam przy niskim cukrze. Bo na swoim telefonie (sama mu to zainstalowałam) zobaczył, że jest nisko, no i alarmy się pokazały. Aż mnie zatrzęsło. Jak miałam interweniować? Filip jest w szkole, ma lekcje, telefon wyciszony. Mimo wyciszenia przy skrajnie niskim cukrze jego telefon i tak daje głośny sygnał, więc powinien zareagować. Poza tym przy cukrze 44 to chyba jednak zorientuje się, że coś jest nie tak. Ma glukozę, soki i inne słodycze. W razie potrzeby nauczyciele sami do mnie zadzwonią. No, ulżyło mi. Fajnie zrzucić całą odpowiedzialność na mnie, a w sytuacji kryzysowej troskliwie dopytywać, czy na pewno wiem co robię. Za komplement podziękowałam. Niestety wiem doskonale, że za moment mimo moich wszelkich starań znów coś się popsuje. Taka kolej rzeczy, taka choroba...

6 komentarzy:

  1. Dlaczego sam nie interweniował? Przecież też miał alarm??? I jak na razie z tego co piszesz- poczuwa się do ojcostwa??? Taka sama droga.
    Najlepiej zrzucić na innych... Nie daj się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie interweniował, bo tak łatwiej. I niestety nic więcej poza stwierdzeniem, że cukier za niski, nie potrafi. Chciałabym wierzyć, że się nauczy, ale marna nadzieja

      Usuń
  2. Myślę, że on się boi interweniować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boi się, bo nie do końca wie, co ma zrobić. Ale ja też wielu rzeczy się boję, a muszę, nikt nie pyta, czy mam ochotę, czy umiem

      Usuń
  3. Jesteś bardzo dzielna, podziwiam Cię! Nie wiem, czy ja bym tak świetnie sobie radziła, jak Ty.

    //blubraa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że gdybyś musiała, to być poradziła! Nie takich rzeczy człowiek dokonuje, kiedy musi. A konieczność tej dzielności nieraz doprowadza mnie do szału

      Usuń