21.05.2019

Przed burzą

 Zbierało się dziś na burzę. Parno, duszno, nawet ciemne chmury wędrowały nad głową, zagrzmiało ze dwa razy, pokropił przelotny deszcz i na tym się skończyło. Gdzieś tam w Polsce trąby powietrzne, ulewy, a u nas jak zwykle- przeszło bokiem. Czasem w całej okolicy pada, a u nas ledwie tym deszczem postraszy.
  Niestety ta dzisiejsza pogoda nie wpływała dobrze na samopoczucie. Do tego, że nic się nie chce, to była już pora się przyzwyczaić, do senności poobiedniej również. Ale nie dało się dziś ćwiczyć. Zero sił i motywacji. Wytrwałyśmy 45 minut zamiast godziny, a i w czasie ćwiczeń co i rusz były przerwy na zaczerpnięcie oddechu. Rozkładało nas dokumentnie.
  Największa burza to chyba jeszcze przed nami. Nie wiem, może jeszcze uda się coś posklejać, ale Mati chyba już też ma dość. Jakiś czas temu miała miejsce rozmowa z trenerami, rodzicami i tancerzami w celu wyjaśnienia nieporozumień, wypracowania jakiegoś sposobu postępowania i próby naprawy relacji. Nie byłam zbyt zadowolona z przebiegu tej rozmowy, bo poza kilkoma rzeczywiście merytorycznymi uwagami, to większość czasu była poświęcona temu, że to Mati ma się postarać, bo przecież tworzą zespół, muszą współpracować, a Mati nie wykazuje inicjatywy, za mało się angażuje. Wyszło na to, że wszystkie problemy są przez niego. Oczywiście w dużym stopniu się do nich przyczynił, nie przeczę, ale nie podobało mi się obarczanie winą tylko jego. Partnerka w czasie rozmowy siedziała z obrażoną miną, fochem wręcz bijącym po oczach, rodzice stopowali jej wypowiedzi, bo każda była pełna pretensji i oskarżeń. Bezpośrednio po rozmowie nie chciałam za bardzo mieszać, postanowiłam poczekać na rozwój wydarzeń, choć byłam pewna, że to wszystko miało na celu zamydlenie oczu i ułatwienie przejścia do innego klubu na zasadzie- Mati nie postarał się, nie wywiązał z obietnic i ustaleń, więc nie ma sensu tego ciągnąć. Miałam zamiar pomóc Mateuszowi tak, żeby nie dało się zrzucić tej winy na niego. Tymczasem w ubiegłym tygodniu- we wtorek partnerka w ostatniej chwili powiadomiła, że nie przyjedzie na trening, bo jej ojciec nie zdążył wrócić z pracy i nie ma jak dojechać. Ok, siła wyższa. Poprosiłam Mateusza, żeby wobec tego porozmawiał z nią, jak widzi najbliższe turnieje, dwa organizowane przez nasz klub i jeden przez klub z sąsiedniego miasta. Najpierw stwierdziła, że jeszcze dużo czasu, potem, że za mało ostatnio trenowali. Zaproponowaliśmy, że możemy poprzyjeżdżać do sąsiedniego miasteczka na dodatkowe treningi, ale w tym momencie rozmowy się urwały. Jeszcze tylko partnerka powiadomiła, że nie będzie jej i w czwartek i zamilkła. Mati nie był zbyt chętny, ale na moją prośbę wysłał do niej kilka wiadomości. Ja do jej mamy również. Od obu  od soboty nie było odpowiedzi. W końcu dziś mama partnerki odpowiedziała, że były na dalekim wyjeździe, nie mają czasu, partnerka chce nadal tańczyć, ale jest zmęczona dojazdami i nie ogarnia wszystkiego. A Mati od partnerki dostał wiadomość, że nie będzie na treningu i lekcji prywatnej. I tyle. Na pytanie dlaczego i czy będzie we czwartek już nie odpowiedziała. Z lekcjami prywatnym jest taki problem, że trzeba je odwoływać z większym wyprzedzeniem, żeby trenerzy nie mieli okienka, a jeśli odwoła się w ostatniej chwili, to i tak trzeba zapłacić. Ostatnio zamiast Mateusza poszedł Filip, ale dziś cukier mu spadał i nie dał rady. Zadzwoniłam do trenerki, okazało się, że mama partnerki wysłała jej sms-a, że nie przyjadą. Trenerka wkurzona, bo nawet nie podały powodu. Miała inną parę, która chciała wykorzystać możliwość dodatkowej lekcji, więc problem z głowy, ale i trenerka, i ja uznałyśmy, że to nie w porządku. Nie miałam zamiaru mówić o swoich przypuszczeniach, ale trochę nerwy mnie poniosły i wygarnęłam co o tym myślę. Teraz czekamy na ruch rodziców partnerki. Nie wiem, co trenerzy wymyślą, bo sprawa wymaga przemyślenia, ale rozmawiałam z Matim i on już nie ma zamiaru zabiegać o utrzymanie pary. Jeśli nie znajdzie się nikt inny- trudno, skończy karierę taneczną. Żal byłoby mi bardzo, bo taki ogrom pracy i wysiłku jaki w to włożyliśmy pójdzie na marne, ale trudno. Nie pozwolę krzywdzić swojego dziecka. Może partnerka z kimś innym będzie miała lepsze wyniki, nie życzę jej źle, ale ja też już nie mam ochoty znosić ich fanaberii. Mogły jasno powiedzieć o co im chodzi, a nie robić cyrk z rozmowami, oskarżeniami, ustaleniami, nadziejami. Niestety, ta burza jest już nieunikniona. I będą pioruny oraz zniszczenia.

8 komentarzy:

  1. A może ona ma depresję? Albo zakochała się nieszczęśliwe?
    Nie wiem, ale wydaje mi się, że w ich zachowaniu brakuje logiki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś na pewno się dzieje. Ale nawet jeśli ona nie chce powiedzieć Mateuszowi, to jej mama mogłaby choć oględnie wytłumaczyć, a nie zero kontaktu. Sama nie wiem co myśleć. Trenerzy też

      Usuń
  2. A moim zdaniem nie brakuje logiki, tylko już coś ma "na oku" i kręci niemożebnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekamy na wyjaśnienie, jestem po rozmowie z trenerem, on też jest bardzo zaskoczony sytuacją

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Smutne i mało zrozumiałe. Zawsze staram się znaleźć jakieś wytłumaczenie, nie osądzać pochopnie, ale czasem się nie da

      Usuń
  4. Już od dłuższego czasu pisałaś o problemach z partnerką. Mam wrażenie, że i tak wykazałaś się nadmiarem cierpliwości w stosunku do młodej ale przede wszystkim do mamusi... Współczuć temu chłopakowi, któremu się taka teściowa trafi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam do dziś nadzieję, że coś się uda naprawić, ale chyba jednak nie ma co liczyć na cud.

      Usuń