26.06.2019

Ostatkiem sił

   Jestem po dyżurze. W nocy kilkakrotne interwencje, więc niestety po takiej nocy jestem mało przytomna. Rano krótki przerywnik na prysznic, przebranie, chwycenie w biegu czegoś na drugie śniadanie i znów do pracy. A w pracy po dwóch dniach względnie spokojnych-człowiek za człowiekiem, do tego kilku nadliczbowych. Oczy robiły się coraz cięższe, w głowie szumiało. Czy ktokolwiek w ogóle pomyśli, jaka jest efektywność pracy po nieprzespanej nocy? Ciągnęłam na adrenalinie, podwójnie kontrolując co mówię i robię bo w mojej pracy nie ma miejsca na błędy. To znaczy miejsce jest, ale konsekwencje mogą być dość tragiczne. Zawsze staram się mimo najgorszego zmęczenia podchodzić do swojej pracy profesjonalnie, solidnie, nawet jeśli wydaje się, że ktoś przychodzi do mnie z błahostką- dla niego to może być duży problem i nie mnie to oceniać. O pracy można by dużo pisać, ale wielkiego sensu to nie ma. Świata nie zbawię, głową muru nie przebiję.
   Po powrocie do domu- jeszcze jakoś przez chwilę się trzymałam, ale szybko wyczerpały się siły. Tym bardziej, że i upał dawał się  we znaki. Może nie było tragicznie, ledwie 35 stopni, dopóki siedziałam pod wiatraczkiem, dało się żyć i nie czułam za bardzo gorąca, ale droga do domu wyssała ze mnie resztki sił. Kiedy zdjęłam sandały (regulowane paski, chyba tylko to mnie uratowało), okazało się, że mam spuchnięte nogi, nie było widać kostek. Wymoczyłąm je w wodzie z solą, wysmarowałam żelem z heparyną i poszłam spać. Nic innego nie byłam w stanie zrobić. I tak do wieczora ledwie obrzęki zeszły, a ciężar czuję nadal. Chyba trzeba się przeprosić z jakimiś specyfikami doustnymi- a ja tak nie lubie łykać tabletek. Może nie tyle łykać, co pamiętać o konieczności łykania. Ale chyba trzeba się zacząć przyzwyczajać... Lata lecą, nie ma co się oszukiwać, nadmierna eksploatacja organizmu nie przejdzie bez echa, kiedyś się odezwie i pogrozi mi paluszkiem- nie dbałam o siebie za młodu, to na starość pocierpię.
  A po upalnym dniu- w tej chwili leje deszcz, grzmi, błyska, burza pełną gębą. Już daje się oddychać, szum deszczu i grzmoty brzmią jak najpiękniejsza muzyka... Przespałam całe popołudnie, ponad 3 godziny, więc na razie nie chce mi się iść spać, tym bardziej, że dziś padł przed czasem kolejny sensor. Zmiana sensora wiąże się z koniecznością naładowania transmitera- do godziny, po założeniu inicjalizacja- też około godziny, potem kalibracja, a w międyzczasie sprawdzanie cukru z palca. Akurat na te 3 godziny mam zajęcie, trudno... Jakieś zajęcie sobie znajdę, książek mam dużo, jakieś robótki też albo poszperam na Waszych blogach co nieco. Chłodny radler dla smaku, jakaś muzyka. Regeneruję się, bo jutro znów od początku, praca, dom. A wieczorem koncert- dla podładowania. 

6 komentarzy:

  1. Więc już wiesz, że nie musisz się tłumaczyć z "niebrania" dyżurów. Po prostu następnego dnia nie funkcjonujesz. Pewnie do samopoczucia swoje dołożyła nadchodząca burza. Miłego koncertu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie nie muszę się, tłumaczyć, bo i tak nikt mi nie wierzy, zazwyczaj kwitują to zdziwioną n miną i lekceważącym prychnięciem
      A koncert był miły!

      Usuń
  2. Myśl o sobie a także o pacjentach właśnie tak, jak mówi przedmówczyni. Jeśli będziesz zbyt zmęczona możesz nieświadomie popełnić błąd. Więc - nie możesz być, koniec i kropka. A zmiany temperatur okropne, siedzę w bluzie z długim rękawem i jest mi zimno. Organizm się rozregulowuje przez permanentne zmęczenie, burze, fazy księżyca itp., ale Ty o tym dobrze wiesz. Odpoczywaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak się przyjęło, że my nie mamy prawa być zmęczeni, wszystko dla dobra ludzkości, nieważne jakim kosztem

      Usuń
  3. Zadbaj o siebie, ludzie jakos przezyja:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Serio? Z katarem od godziny o 23.30? Albo z "goraczką" 37,1 bez zbadania i leków? W życiu!!! I z pretensją, że nie są przyjęci NATYCHMIAST!

    OdpowiedzUsuń