17.06.2019

Przepaść

  Na obu moich blogach zamieszczam tekst o tym samym tytule, ale zupełnie innej treści. Dlaczego? Ano, taką mam fantazję. Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać, to proszę.  https://terazjestinaczej.home.blog/



   Ostatni turniej w sezonie za nami. Filip tańczył, choć naprawdę nadal trudno to nazwać tańcem. Obiektywni e patrząc ich poziom a poziom reszty grupy- przepaść nie do pokonania. Osiągnięcie czegokolwiek wymaga mnóstwo pracy. Może kiedyś się uda, ale z nastawieniem i charakterem Filipa oraz cukrzycą- słabo to widzę. Młody niby rozumie, co się do niego mówi, ale i tak robi po swojemu. Ot, choćby proste plecy- zaczyna tańczyć w pięknej ramie, a po chwili garbi się. Do tego mina jakby coś go bolało. W czasie turniej fotograf robił zdjęcia, można potem było znaleźć parę i zakupić  fotkę, nawet trafiło się jedno znośne ujęcie- Filip po obejrzeniu go stwierdził, że wygląda jakby tańczył za karę. Trudno, jakoś przetrwamy , może w końcu coś do niego dotrze. Kuba też miał dość ciężkie początki, dopiero później rozwinął skrzydła. Tylko Mati wykazywał najwięcej talentu do tańca...

   Mati też pojechał z nami na ten turniej. Przy kupowaniu wejściówek komentarz- powinieneś płacić za start, a nie za wejście. Od kilkorga rodziców pytania- dlaczego Mati nie tańczy w turnieju i co dalej. Na ostatnich treningach próbował z nową partnerką, jakoś im idzie, ale zapału wielkiego nie ma. O ile wcześniej widać było, że chce, to teraz wygląda jakby tańczył, bo trenerzy prosili, więc spróbuje. Ale widzę, że nie ma w nim zaangażowania. I chyba trochę się boi, że wrócą wszystkie poprzednie naciski, oczekiwania, że znowu będzie- „bo Mati musi to czy tamto”. Nie wiem na ile (lub od kiedy) nowa partnerka będzie stroiła fochy.  W przelocie zamieniłam słowo z trenerami (nie mieli czasu podczas trwania turnieju) i oni też zauważyli, że Mati średnio ma ochotę się bardziej zaangażować.  Nic dziwnego- po takiej ilości ciągłych zarzutów i wpędzania w poczucie winy, nawet najlepszego tancerza by odrzucało od tańca.


   A nasza urocza była już partnerka i jej mama znów się nie odzywają. Miałam wielką ochotę wsadzić jej jakąś szpilę, tak skomentować sytuację, żeby w pięty jej poszło. Ale nie zrobię tego. Po pierwsze nie będę się zniżać do ich poziomu, po drugie nie wiem czy to by w ogóle dotarło, więc nie ma sensu. Trudno, może poczują się wygrane z powodu braku mojej reakcji, ale nich im będzie.
   Wakacje w zasadzie już są, czekamy tylko na usankcjonowanie tego stanu w postaci świadectwa. I jeszcze chwila oczekiwania na listę przyjętych do szkoły średniej, ale to też w zasadzie formalność. Filip jako kierunek pierwszego wyboru wpisał mechatronikę, tak jak Mati. Poza ogólniakiem wielkiego wyboru w naszym mieście nie mamy, a kierunek perpsektywiczny choć trudny, sam chce, ja się tylko cieszę. O dziwo na 28 miejsc chętnych jako pierwszy wybór jest 22. Znacznie większym powodzeniem cieszy się informatyka- też 28 miejsc, a chętnych 84. Więszość pewnie nie do końca zdaje sobie sprawę, na czym ta informatyka polega. Poza tym egzaminy Filipowi poszły bardzo dobrze- polski 82%, matematyka 80% i angielski 98%. Średnia krajowa to odpowiednio 63, 45 i 59%. Byłymąż i teściowa zachwyceni jaki ten Filipek mądry, a ja tak często narzekałam, że trzeba go gonić do nauki. Ciekawe co by było, gdybym nie goniła... Ale łatwo być dumnym z czyjegoś sukcesu, jeśli się do tego nie przyłożyło ręki, a wręcz czasami rzucało kłody pod nogi (byłymąż marudzący, że szkoła taka i owaka, zamiast przepytać przed klasówką to bywało oglądanie jakiegoś filmu do późna, teksty- a do czego mu to w życiu będzie potrzebne?).

   Na pożegnanie szkoły mamy zaplanowane ognisko dla rodziców. Z większością spotykać się będę sporadycznie , bo dzieciaki startują głównie do ogólniaka. Dotychczas za dużo nie integrowałam się z rodzicami, zwłaszcza niektórzy nie byli w moim typie- krótkie spotkania na wywiadówkach i konsultacjach i tyle. Z poprzednich lat miewałam różne doświadczenia, najczęściej niestety na zasadzie- skoro już sie choć trochę spoufalamy, to mogę cię wykorzystać. Niby drobiazgi, ale kiedy jest ich sporo i sprawy służbowe zakłócają mój prywatny czas, to robi się niefajnie. Tym bardziej, że niektórzy eskalowali te swoje drobne sprawy do załatwienia i bywało wielkie zdziwienie, kiedy okazywało się, ze czegoś nie mogę. Bez większego żalu zbudowałam przepaść, żeby nie dawać się bez sensu wykorzystywać. Pewnie trochę straciłam, ale zyskałam spokój.

   Niedawno trafił mi się koszmarny sen z przepaścią w roli głównej. Jechałam gdzieś z chłopakami. Jest u nas jeden dość niebezpieczny zakręt, właściwie trzy, jeden po drugim, na dodatek z dużym spadkiem , a za barierką stromo w dół. Nie da się nazwać tego przepaścią, ale w śnie było znacznie głębiej niż w rzeczywistości. I nagle nie zdołałam prawidłowo wejść w zakręt, samochód poleciał za barierki. Mnie z niego wyrzuciło na jezdnię, a Mati i Filip koziołkowali w samochodzie w  dół. Obudziłam się potwornie przestraszona. Sny miewają jakąś swoją symbolikę, ale ten był przerażający. I nie wiem, czy dotyczy przeczyć, czy może przed czymś ostrzega?

   W pogodzie też przepaść- po tych upalnych dniach wczoraj i dziś lekkie wytchnienie. Tyle że nie na długo, jutro ma być znów gorąco... A na dodatek mamy pełnię, więc jak wiadomo cukrowe szaleństwa...

2 komentarze:

  1. Nby sen mara... ale nie lubię takich snów, potem się boję przez cały dzień.
    Gratuluję wyniku egzaminów Filipa, moja wnusia też sporo powyżej średniej krajowej,świadectwo szykuje się bdb, tylko czekać trzeba do którego liceum się dostanie, akurat takie proste w W-wie to nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. W sny nie wierze, więc nią analizuje. Sen to po prostu odbicie tego o czym myślało się za dnia, tylko czasem w przerysowanej firmie, po prostu chemia mózgu.
    Z synów możesz być dumna. Nikt inny niż matka nie wie, ile kosztuje utrzymanie w ryzach trójki dzieci i popychanie ich na dobrą drogę. A mechatronika wydaje się być kierunkiem bardziej na czasie niż ogólnie wszystkim znana informatyka.

    OdpowiedzUsuń