20.06.2019

Zakończenie

  Udało się zakończyć rok szkolny, oficjalnie i nieodwołalnie. Były wzruszenia, wspomnienia, ale i dużo śmiechu- przy oglądaniu prezentacji wykonanej przez dzieciaki dokumentującej 9 lat w szkole. Patrząc na te 6-letnie maluchy z zerówki i teraz na prawie dorosłych 15- latków- nie do uwierzenia, że to te same dzieci. Nasza przygoda z podstawówką i ogólnie szkołą społeczną się zakończyła. W podziękowaniu za te wszystkie lata dostałam kolejny dyplom i książkę w nagrodę- coś jak świadectwo... I bardzo miłe słowa od wychowawczyni Filipa (mam nadzieję, że szczere)- że byłam kimś więcej niż tylko rodzicem i będzie jej brakowało naszych rozmów o książkach, życiu i cukrzycy. Dodatkowo Filip ze swoją partnerką na zakończenie odtańczyli walca angielskiego- powiedzmy szczerze, nie był to poziom rewelacyjny, ale przede wszystkim plus za odwagę- pokazać się przed całą szkołą, rodzicami i kolegami to nie takie proste. A ja puchłam z dumy, kiedy inni rodzice zachwycali się.
  Wieczorem ognisko dla rodziców. Tak nam się spodobało, że umówiliśmy się na powtórkę na koniec wakacji, tym razem częściowo z dziećmi w celu wymiany wrażeń po wakacjach i po prostu integracji. Miło było spędzić ten wieczór w luźnej atmosferze. Trochę plotkowania, dużo śmiechu, poważne rozmowy o przyszłości, wspomnienia o naszych dzieciakach. Może w czasach szkolnych nie integrowałam się z innymi rodzicami na zasadzie spotkań bez okazji itp, ale na większości imprez tego typu się pojawiałam. Byłymąż początkowo też deklarował, że będzie, ale potem jednak zrezygnował. Pierwotna wymówka to była konkurencyjna impreza u niego w pracy, ale ostatecznie okazało się, że przyjechała jego "dziewczyna" i w związku z tym przecież nie może utrzymywać kontaktów ze mną. Oraz w szczątkowej formie z dziećmi. Na zakończeniu roku szkolnego pojawił się na chwilę i szybko ulotnił (zresztą on podziękowań za zaangażowanie w życie szkoły nie dostał). Miałam zaplanowany obiad w resturacji z chłopakami, Kuba ze swoją dziewczyną też przyjechali, byłymąż nie pojawił się, przysłał tylko sms-a "wiesz, jak jest". Nie wiem i nie chcę wiedzieć. I mam nadzieję, że w przyszłości chłopaki go nie rozliczą za te nieobecności w ich życiu w ważnych momentach. Bo kiedy powiedziałam, że podstwaówkę kończy się tylko raz, to z ironią stwierdził, że drugą klasę technikum też i dlaczego nie idę na rozdanie świadectw do Mateusza. No właśnie...
    Pogoda na początek wakacji dopisuje. W ciągu dnia znów było upalnie, teraz wieczorem ochłodziło się, trochę pada, gdzieś w oddali błyska, ale burza chyba nas ominie. Ja niby w pracy- dyżur pod telefonem, ale jest spokojnie, mam czas na relaks. I mam pomysły na relaks. Oczywiście książki. Za chwilę pewnie siądę na balkonie z kolejną kawą i poczytam. Wczoraj była premiera nowego kryminału Jo Nesbo "Nóż". Mam nadzieję, że Harry Hole nie zawiedzie mnie po raz kolejny. A w tak zwanym międzyczasie mam zaczętych kilka innych pozycji. Jako że najbliższe dni mam bardzo pracowite- jutro praca u siebie, ale jesteśmy tylko we dwójkę z kolegą więc może być dużo tej pracy, w sobotę znów dyżur telefoniczny, a w niedzielę stacjonarny, potem normalny tydzień pracy plus dyżury we wtorek i piątek, tak mi się skumulowało na koniec miesiąca- to może być cienko z czytaniem. Chyba że trafią mi się noce na czuwaniu. Dziś tak może być. Tatuś na kolację podrzucił dzieciom ogromne burgery, więc cukier będzie do korekty i sprawdzania. Do tego przy zmianie wkłucia okazało się, że nowo założone po kilku minutach odkleiło się, drugie wytrzymało po podklejeniu tejpem pół godziny, dopiero za trzecim razem, kiedy kazałam bez dyskusji użyć przed założeniem specjalnej chusteczki z klejem do przetacia skóry (Filip bardzo jej nie lubi), odnotowaliśmy sukces. Ale cukier ponad 200 i trzeba zobaczyć, co będzie dalej. Więc nie warto się kłaść przed północą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz