11.06.2019

Upał odbiera rozum

    Rytuał poranny- ja wyprowadzam samochód z garażu, w tym czasie Filip wynosi śmieci, jedziemy- on do szkoły, ja do pracy. Tymczasem dziś rano- otwieram garaż, a tam nie ma samochodu! Aż mi się zimno zrobiło, choć temperatura dobijała do 20 stopni. W tył zwrot- a samochód stoi sobie tuż za mną na parkingu. Nie wstawiłam go wczoraj po pracy, bo miałam jechać na zakupy, ale było gorąco i zrezygnowałam, a potem zapomniałam.Szczyt blondyństwa...
    Odwiedziłam dziś moją fryzjerkę. Pora już najwyższa, bo ileż można retuszować odrosty. Ze względu na wesele i chęć upięcia jakoś fryzury na razie tylko kolorowanie, bez ścinania. No i od razu umawiamy się na kolejne wizyty, bo fryzjerka jest dobra i cieszy się sporą popularnością. Wyliczyłam sobie tak, żeby pasowało. Jeśli zaplanuję z odpowiednim wyprzedzeniem, to nie muszę potem kombinować. Miał być ostatni tydzień lipca, najbardziej pasował mi poniedziałkowy poranek, bo mam do pracy na późniejszą godzinę, i w pracy byłabym piękna. Okazało się, że akurat TEN DZIEŃ jest prawie w całości zajęty. Aż trudno uwierzyć. Ale dla stałych klientów pani fryzjerka robi czary- mary. Idę się upiększać na 7.30. Nic dziwnego, że do lekarzy są kolejki, skoro do fryzjera nie daje się umówić zgodnie z preferencjami.
    Szkoła mogłaby sobie dać już spokój. Idą te dzieci do szkoły i nic nie robią. pół biedy, jeśli mają jakoś czas zorganizowany (Filip)- oglądają filmy, grają w palanta. Ale u Mateusza jest byle jak. Poszedł wczoraj do szkoły- sprawdzam potem w dzienniku elektronicznym, obecność ma tylko na pierwszej lekcji, potem już nie. Pytam o co chodzi- stwierdził, że nie będzie kłamał, z 25 osób z klasy przyszedł tylko on i jeszcze jeden kolega. Po tej pierwszej lekcji poszli sobie nad jezioro. Z jednej strony- mieli rację, siedzieć 7 lekcji w szkole dla samej obecności- bez sensu. Z drugiej strony- co mają zrobić nauczyciele? Oficjalnie zwolnić do domu nie mogą, a co robią, kiedy całej klasy nie ma? Nie wiem. A z trzeciej- ja wiem, że to już ostatnia prosta, oceny wystawione, uczyć się nie chce, ale do zakończenia roku został tydzień, a frekwencja marna już od końca maja. Może jestem zbyt zasadnicza, ale uważam, że mimo wszystko jeszcze jakaś nauka być powinna.
    Przez te upały zmieniły mi się plany weekendowe. Miałam jechać na szkolenie do Krakowa w sobotę, potem w niedzielę zahaczyć o kolejne w Łodzi. Ale się przestraszyłam. Za gorąco. Nie dałabym rady- dużo podróżowania, czekania w upale, do tego sporo wiedzy, ale czy w tym zmęczeniu cokolwiek bym przyswoiła? Wątpię. A i koszty wcale niemałe. Więc po głębszym przemyśleniu zrezygnowałam. Trudno, nie zawsze się udaje. Krakowa mi szkoda, ale jakoś to sobie zrekompensuję. W związku z tym rozwiązał się problem wyjazdu na turniej, ostatni w sezonie, organizowany przez nasz klub w sąsiednim mieście. Pod moją nieobecność powinien się tym zająć byłymąż, ale znając jego stosunek do obowiązków- szkoda gadać, więcej stresu dla mnie. Po decyzji o zmianie planów już się cieszyłam, że sama się tym zajmę. Tymczasem partnerka Filipa nadwyrężyła sobie kostkę i ich występ stoi pod dużym znakiem zapytania. Jeśli nie dojdzie do skutku- cóż, niespodziewanie będę miała kolejny wolny weekend z letnią pogodą. Będę korzystać.
    Byłymąż we czwartek w ubiegłym tygodniu pojechał do swojej ukochanej. Uprzedził, że wróci w niedzielę lub poniedziałek. Jego sprawa, jak organizuje sobie czas, ważne, żeby poinformował dzieci. No i wczoraj po 23 dostałam sms-a, że już wrócił. I zaczęłam się zastanawiać, czy się nie pomylił. Bo z jakiej racji mnie o tym informuje? Ale chyba to było do mnie, bo tylko sucha informacja. Od razu mnie lekko zatrzęsło. Nocować z dziećmi nie chce, a informuje o swoim powrocie! Dodatkowo lekko mnie wkurzył jeszcze jedną rzeczą. Organizujemy pożegnalne ognisko dla rodziców z klasy Filipa. Zadeklarował, że pójdzie. Ale po zawirowaniach z datą zakończenia roku szkolnego okazało się, że  w tym samym terminie ma również imprezę w swoim miejscu pracy. I wybrał tę imprezę, zamiast ogniska. Szkoda, pójdę sama. Warto w jakiś fajny sposób się pożegnać po wspólnych 9 latach. Bo w większości nasze drogi się rozchodzą. A impreza w pracy jest co rok. Na dodatek są tam głównie nauczyciele, byłymąż jest pracownikiem administracji, więc nie musi na niej być. Ale odczułam to jak olanie spraw Filipa. Może niesłusznie, może się czepiam, ale jednak mi przykro

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz