13.07.2019

Będą wakacje

   W zasadzie to ja jeszcze przez tydzień pracuję, ale tylko w jednej pracy, więc prawie wakacje. A na dodatek Mati i Filip wyjeżdżają z byłymmężem na kilka dni nad morze, więc odpadnie mi sporo codziennych obowiązków- mniej sprzątania, prania, gotowania. Kuba i tak chodzi do pracy, a poza tym sam o siebie zadba. Ja się przestawię na dietę głównie warzywną- myślę, że wielki garnek leczo na te kilka dni mi wystarczy. Nie będę musiała zastanawiać się, jak zorganizować czas chłopakom, popołudnia będę miała wolne, czas na czytanie i inne rozrywki. Co prawda mam kilka kątów do uporządkowania, ale nie wiem, czy mi się będzie chciało. Pewnie sporo będzie zależało od pogody. Na razie jest bez rewelacji-pochmurno, chłodno czyli do sprzątania idealnie. Jeszcze tylko jakby troche chęci gdzieś znaleźć...
   Na temat wyjazdu chłopaków niewiele wiem. Wiem tylko gdzie jadą- na Litwę, do Pałangi. Poza tym byłymąż nie udzielił mi żadnych informacji. Chłopakom podesłał linka do hotelu, w którym się zatrzymają, nic poza tym. Zastanawiam się, jak on sobie zamierza poradzić z Filipem. Nie potrafi przeliczyć jedzenia. Nie potrafi zmienić wkłucia ani sensora. Nie ma pojęcia jak reagować w różnych sytuacjach. Nie wie, co jest potrzebne do wzięcia. Nie uznał za stosowne uzgodnić ze mną czegokolwiek. Chyba w ramach tego "odcinania pępowiny" przestał przychodzić do chłopaków, a jak już, to tylko wpada na moment, zabiera chłopaków do siebie. I dlatego też nie ma możliwości normalnej rozmowy. Bo przez telefon to jednak jest nieco inaczej. Zresztą ja się nie mam zamiaru wychylać i napraszać. Cóż, jego wybór. W jego interesie jest wiedzieć co i jak. Najwyżej będą w trybie przyspieszonym wracać do domu. To tylko 350 km, co to było. Zastanawiam się, czy mam spakować chłopaków, czy też zrobi to szanowny tatuś, skoro uważa, że mój styl ubierania chłopaków jest nieodpowiedni, zwłaszcza dla takiego kurortu i sam zapewni im garderobę i inne potrzebne rzeczy. Bo ostatnio usłyszałam między innymi, że chłopaki mają byle jakie ubrania- zwłaszcza chodziło o T-shirty, które kupuję w zwykłych sieciówkach. Na wyraźne życzenie chłopaków zresztą, oni wybierają i nie grymaszą, że chcą jakieś markowe. Ale tatuś uważa, że powinnam im kupować STYLIZACJE- on sam ostatnio Kubie na urodziny takie coś sprawił- koszula, szorty, okulary i kapelusz. I z satysfakcją pouczył mnie, że tak powinno się ubierać dzieci. Na końcu języka miałam przypomnienie o pewnej flanelowej zielonej koszuli w kratę, któą namiętnie nosił przez kilka lat po ślubie. To była okropna szmata, ale ulubiona, nawet teściowa nie miała mocy zlikiwdowania jej. Dopiero kiedy nieomal rozlazła się w praniu, udało się ją wyrzucić. A teraz byłymąż został stylistą... Wiem, że może rewelacyjnego gustu nie mam, ale akurat  chłopaki nie protestują w kwestiach ubraniowych.
   Wracając do wyjazdu- mogę sobie wmawiać, że jakoś to będzie. Oszukam wszystkich, tylko nie siebie. Bo będę się martwić, sprawdzać cukier co i rusz, zastanawiać się, co z jedzeniem, czy pamiętają o kalibracji, zmianie wkłucia, czy nie zdarzy się hipoglikemia albo kwasica ketonowa. Na koniec okaże się, że sobie poradzili, bo Filip potrafi to wszystko zrobić,czasem potrzebuje troche pomocy- bo samodzielne założenie wkłucia lub sensora na rękę jest dość trudne. No i w nocy trzeba go kontrolować, bo sam śpi jak zabity. Ale martwić się i tak będę , taka moja natura. Może właśnie to zamartwianie się będzie dobrą motywacją do różnych aktywności, żeby czymś się zająć i nie myśleć za dużo. I z jednej strony będe czuła satysfakcję, jeśli wszystko pójdzie dobrze, bo to będzie znaczyło, że dobrze przygotowałam Filipa. Ale z drugiej strony- byłymąż też będzie bardzo usatysfakcjonowany, bo przecież poradzą sobie beze mnie, wiec niepotrzebnie panikuję. Ze względu na Filipa mam nadzieję, że nie bedzie sytuacji kryzysowych, ale chyba tylko coś naprawdę konkretnego trochę utemperowałoby tę okropną pewność siebie i zadufanie byłegomęża.
   Ach! No i nie wiem, czy dziewczyna byłegomęża też z nimi jedzie. Aż boję się zapytać. Ale w zasadzie to mogłabym w tym momencie odpłacić pięknym za nadobne- nie życzę sobie, żeby ta pani miała spedzać czas z moimi dziećmi. Nie, nie będę nawet tak myśleć, nie mam zamiaru zniżać się do ich poziomu, miałabym kaca moralnego. 

2 komentarze:

  1. Rozumiem Twoje myśli na plus i na minus. Z jednej strony przydałoby się utarcie nosa staremu narcyzowi, z drugiej - oby nic się nie zdarzyło, co mogłoby zaszkodzić dziecku. Cóż, sama wiesz, że pomału musi się uczyć samodzielności, bo nie wiadomo czy nie znajdzie się czasami w sytuacji, w której będzie sam na siebie musiał liczyć, jak to w życiu bywa. Ale też i prawdą jest, że nigdy nie przestaniesz drżeć o niego i myśleć o jego bezpieczeństwie. Jesteś po prostu MATKĄ.
    Korzystaj z wolnego i odpocznij na tyle, na ile to będzie możliwe. Uściski serdeczne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, korzystam, odpoczywam

    OdpowiedzUsuń