20.07.2019

Endorfiny

Cudny był ten dzisiejszy dzień. Rano nie chciało się wstawać zbyt wcześnie, więc spałam prawie do ósmej, chłopaki znacznie dłużej. Potem poranna kawa na balkonie, jako że jest on od południa, to szybko zaczęło przypiekać słońce. Potem Mati złożył mój rower, trzeba było dokręcić przednie koło, pedały, siodełko, uregulować wszystkie detale. W większosci zrobił to sam, po obiedzie wpadł byłymąż, zabrał chłopaków na rowery (cud jak nic!) i skontrolował czy Mati zrobił wszystko jak trzeba oraz pomógł z jedną problematyczną sprawą przy hamulcach. I pośmiał się ze mnie, że zachciało mi się roweru. Zachciało, w końcu raz na jakiś czas mogę sobie zrobić przyjemność, a po czerwcowym maratonie w pracy zarobiłam na taką zachciankę. Więc łaskawie się zgodził, że nowy rower raz na 40 lat to mi się po prostu należy.

Oczywiście  musiałam wypróbować mój sprzęt, więc późnym popołudniem ruszyłam w trasę, co prawda byłam trochę ograniczona czasowo, bo wieczorem miałam jeszcze pójśc na koncert. Pojechałam na najbliższą ścieżkę rowerową, nie zbaczając za bardzo z trasy, ale i tak było pięknie. Bo u nas jest pięknie. Przejechałam około 12 km. Jak na pierwszy raz uważam, że było dobrze.


Wieczorem wyskoczyłam na koncert. Krótko byłam, bo jednak nie mój typ muzyki. zapowiedzi były ciekawe, na żywo już trochę gorzej. Akurat zdążyłam wrócić na skoki narciarskie. Cóż ja poradzę, że akurat ten sport tak lubię. A jeszcze Polacy wygrali, więc radość tym większa. Czyli cały dzień pełen miłych wrażeń. I jeszcze na koniec- Kuba z narzeczoną byli dziś na sesji zdjęciowej na plantacji lawedy i przywieźli mi kolejny pachnący bukiet

2 komentarze:

  1. Kiedy wsiadałam na mój ukochany rowerek (stary składak Pelikan)to się czułam jakbym na wolność została wypuszczona. Był czas, że jeździłam baaardzo dużo i rozumiem ten Twój "wiatr we włosach", szczególnie w takim pięknym miejscu, w którym mieszkasz:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudnie się jeździ, naprawdę. A składaka też miałam dawno, dawno temu

      Usuń