24.08.2019

Coś nowego

Wczoraj dość późnym wieczorem zadzwonił do mnie byłymąż. Aż dziwnie mi się zrobiło, bo ostatnio to praktycznie się ze mną nie kontaktował, czasem przez chłopaków, ale teraz skoro są na obozie, to uznałam, że po prostu nie miał wyjścia, albo chciał się dowiedzieć czy wszystko u nich w porządku. Tymczasem chodziło o coś zupełnie innego. Ciężko było mu to wyartykułować, ale w końcu po dłuższym milczeniu dowiedziałam się, że jego NARZECZONA jest rozczarowana i niezadowolona, że nie została zaproszona na ślub i wesele Kuby. Cóż- dość dobitnie wytłumaczyłam byłemumężowi, że po pierwsze- lista gości to jest w gestii właśnie Kuby, ja nie mam nic do tego, po drugie- obecność tej pani mnie osobiście by nie przeszkadzała, choć zachwycona pewnie też bym nie była, po trzecie może akurat uroczystość, gdzie Kuba ma grać główną rolę, to niekoniecznie dobra pora do wywoływania sensacji w rodzinie, bo większość rodziny na razie nie ma pojęcia, że ktoś jeszcze do tej rodziny ma dołączyć. A jak widać ma dołączyć, skoro już nie dziewczyna, a narzeczona. Nie był to koniec rewelacji. Kiedyś już byłymąż wspominał, że ponieważ ona mieszka daleko, to może się zdarzyć, że się przeprowadzi w jej strony. No i tak się stanie w niedalekiej przyszłości czyli od listopada (okres wypowiedzenia w pracy). Byłymąż zostawia wszystko i goni za miłością. Aż mnie lekko zatkało. Nie wiem jak bardzo musiałabym się zakochać, żeby zostawić całe dotychczasowe życie, rodzinę, pracę, mieszkanie i wyprowadzić się na drugi koniec Polski. Nie, no przecież to nie tak daleko, niespełna 700 km, 10 godzin drogi. I przecież byłymąż wcale nie chce tracić kontaktu z dziećmi i rodziną, więc ma zamiar przyjeżdżać na weekend co 2-3 tygodnie. Już to widzę. Na początku może i tak będzie, ale potem pani wymyśli to lub tamto na weekend, albo pogoda będzie kiepska, albo pracy dużo, albo może i dziecię przybędzie i skończy się na wizytach raz na kwartał. Szkoda chłopaków. Na pewno nie będzie im lekko, kiedy tak poczują się odstawieni na boczny tor. Od razu mi się zaświeciło też, że będę miała problem z dyżurami i wyjazdami na turnieje. Ciężko to będzie ogarnąć, ale jakoś muszę. Oby mi się tylko nie wyczerpał limit szczęścia i pomyślności i nie strzeliło coś jeszcze nieprzewidzianego. Bo przecież zazwyczaj jak się wali, to wszystko naraz

6 komentarzy:

  1. "Podziwiam" tupet tej pani i Twego byłego,jesteś chyba ostatnią osobą, której powinien się żalić. Facet kompletnie nie ma wyczucia.Życzę , żeby wszystko przebiegło gładko, wiem już jakie to emocje widzieć swoje dziecko przy ołtarzu :) ella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ella. Mam nadzieję, że uda nam się przebrnąć bez większego stresu,choć wiadomo, że lekko nie będzie. A byłegomęża i jego narzeczoną po prostu oleję

      Usuń
  2. Nie umiem się odnaleźć w tej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie do końca wiem, co z tym zrobić. Po lekturze kilku ostatnich książek postanowiłam, że będę w tej kwestii udawała socjopatkę

      Usuń
  3. Miłość (?) zaślepia...
    Przypadek z najbliższego otoczenia. Znajomy rozwodnik związał się z dziewczyną, która mogłaby być jego córką. Na początku była relacja mentor- uczennica, potem burzliwe uczucie(?) Rozstawali się, on "w międzyczasie" miał inne, ale ona stwierdziła, że nie może bez niego żyć. Wrócili do siebie. Na którejś imprezie jego długoletni sąsiad i Przyjaciel zasugerował, że ona może mieć problem z alkoholem (już nawet plotki po mieście krążą...) Więc... przyjaźni już nie ma, nie odzywają się do siebie. Inny długoletni Przyjaciel, który zawsze podawał pomocną dłoń, pomagał przejść przez rozwód itd. pani się po prostu "nie podoba". W związku z czym od roku są zerwane wszelkie kontakty... Na ich ślubie była masa obcych osób (są lokalnie znani), ale bez przyjaciół... Bo nie daj borze szumiący komuś mogłoby się wymknąć, że oni jednak niekoniecznie powinni być razem... Mnie to w sumie ani grzeje, ani ziębi, ot- znajomy, kontakty "służbowe" utrzymujemy. Na szczęście to nie my jesteśmy opisanymi wyżej przyjaciółmi. Ale - obym nie była złym prorokiem- oby to się nie skończyło powrotem z płaczem do przyjaźni...
    Moja recepta co do byłego - dosadnie: Olać i przeczekać... Co ma być- i tak będzie. Jeśli były ma klasę- postawi się i przyjdzie na ślub sam. Jeśli nie- trudno, Kubę będzie bolała nieobecność ojca, ale przynajmniej pozbawi się złudzeń...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też powiedziałam Kubie, że miłość odbiera rozum. I przyznał mi rację, bo sam podobno parę głupot z powodu miłości ma na koncie. Ciąg dalszy naszych afer opisałam w nowym wpisie- jakbyś wyprorokowała. I tak właśnie robię- spokojnie czekam na rozwój wydarzeń. Jako ten kwiat lotosu na gładkiej tafli jeziora...

      Usuń