14.08.2019

Nie tak

Zachciało mi się. Zachciało samodzielnego wyjazd. No bo skoro dzieci nie chcą ze mną jechać, nie ma nikogo innego, to pojadę sama. Opieka dla dzieci zapewniona. Dom ogarnięty i zaopatrzony. Instrukcje wydane. Zadania rozdzielone. Walizka spakowana. Nawet udało mi się wyskoczyć na godzinę po pracy, żeby zrobić paznokcie. I zostało tylko iść spać, rano pobudka i wyjazd. Czy coś mogłoby pójść nie tak? W tym moim perfekcyjnym planie? Absolutnie nie! Przecież naprawdę przewidziałam wszystko. Wszystko oprócz jednego. Wieczorem Filip zaczął marudzić, że źle się czuje, chcę mu się wymiotować. Po czym właśnie to zrobił. A pół godziny później  zagorączkował do 38.5. Cukier spadał i spadał, ciężko było podnieść. I sama już nie wiem, skąd to wszystko. Może emocje, może jakiś wirus. A może księżyc w pełni (jak on pięknie wyglada na nocnym niebie!) i znów jakieś robale.
Nie wiem, czy mu przejdzie. Dostał leki, śpi. Dość niespokojnie, ale śpi. I sama nie wiem, co mam robić. Nie mogę zostawić siostrze takiego prezentu. Nie mogę zostawić Filipa w czasie choroby. Bo z cukrem może być bardzo różnie. Zresztą co mi z wyjazdu, gdzie miałam się cieszyć wolnością, a zamiast tego będzie niepokój i nerwy? Podejrzewam, że do jutra się to wszystko uspokoi i po prostu wyjadę kilka godzin później niż planowałam. Ale naprawdę mam dość takich akcji. Spokoju, spokoju mi trzeba. A nie tak...

4 komentarze: