2.08.2019

Tatuś się wykazał

Szok, niedowierzanie, zaskoczenie!

    Wczoraj miałam dyżur. Oczywiście jak to zwykle bywa coś się pokręciło w sprawach cukrowych. W ostatnim czasie były zbyt wysokie cukry po kolacji, więc zwiększyłam przelicznik. A do tego sensor miał zakończyć swój żywot około 21. Zawsze jest z tym trochę zamieszania, bo kiedy sensor kończy działanie, to trzeba odłączyć transmiter, naładować go, podpiąć do nowego sensora, poczekać około godzinę na inicjalizację, skalibrować, potem kolejna kalibracja za 3 godziny. Czyli jeśli sensor działa do 21, to noc z głowy. Ale lepsze to, niż zupełny brak podglądu. Oczywiście darowałam sobie informowanie byłegomęża, bo i tak ostatnio ignoruje mnie bardzo. Kuba stwierdził, że jakoś poradzą. Niestety nie mogę tego zupełnie zostawić Filipowi, bo wybudzony w nocy robi różne głupoty. Przy moim poprzednim dyżurze cukier był wysoki, trzeba było podać korektę. Dodzwoniłam się, nawet podał, choć miałam wątpliwości, czy prawidłowo. Kiedy potem sprawdziłam- okazało się że miałam rację, poszła dawka 3x wyższa niż miała pójść. Nic się nie stało chyba tylko dzięki opatrzności i hormonom. W nocy cukier zachowuje się zazwyczaj dość kapryśnie- często nie działają standardowe dawki albo efekt nie jest zadowalający. I nigdy nie wiadomo od czego to zależy, więc jeśli już są jakieś problemy, to trzeba być bardzo czujnym.
    Tym razem pokombinowałam- przed wyjściem na dyżur założyłam Filipowi nowy sensor (sam nie da rady tego zrobić, jeśli zakładamy na tylną część ramienia), po skończeniu działania starego miał go zdjąć i dalej działać według procedur. Wszystko szło dobrze, kalibracja tuż po północy, Filip sam to zrobił. A potem cukier był dość niski, na poziomie 60-70. Teoretycznie za mało, ale też i w pierwszych godzinach sensor zazwyczaj trochę zaniża, więc się nie martwiłam specjalnie. Ale byłymąż się martwił (on też ma podgląd na cukry i alarmy w razie nieprawidłowego poziomu, sama mu w telefonie ustawiłam). I to na tyle się martwił, że wydzwaniał do mnie około 2 w nocy, co robić. Poinstruowałam go, że wskazane jest zmierzyć cukier z palca, sprawdzić, czy nie leży na sensorze i w razie potrzeby dosłodzić. Ale ja tego zrobić nie mogę. Więc byłymąż z własnej inicjatywy stwierdził,  że pojedzie i sprawdzi. Cukier z palca był 110, ale w międzyczasie trzeba było zrobić kolejną kalibrację. Okazało się, że była za duża różnica, więc kalibracja nie została zatwierdzona i trzeba było poczekać pół godziny. I byłymąż sobie poradził. Czyli można. Ma fazę na bycie porządnym ojcem, ciekawe na jak długo.
   Przed chwilą też zapunktował. Mati wyszedł rano do pracy około 9. Dziś miał być ostatni dzień, zazwyczaj wracał najpóźniej o 18. A tu 21 i nadal go nie ma. Telefon nie odpowiada. Już mi przeleciało stado czarnych myśli po głowie. Skrzywienie zawodowe- za dużo w pracy widziałam dzieciaków, nawet z dobrych domów, pijanych naćpanych, pobitych. Zaalarmowałam byłegomęża, pojechał do najbliższego kolegi, ten miał telefon do innego kolegi, z którym Mati pracował i powoli dowiedzieliśmy się, co się stało. Mieli transport drzewa dość daleko, ponad 80 km, a Mati zostawił telefon w bazie. Odetchnęłam z ulgą, bo moja wyobraźnia szalała. Do tego słyszane z oddali sygnały karetek i przybyło kilka siwych włosów. Oj, te dzieci...
   No i na niedzielę byłymąż zaplanował chłopakom rozrywkę- lot helikopterem. Zachwycona nie jestem, bo oczywiście według moich standardów to nie jest bezpieczne, ale chłopaki się cieszą, więc nic nie mówię. Wolałabym jakieś inne rozrywki, nie tak ekstremalnie.  A jeszcze bardziej wolałabym, żeby wziął chłopaków pod swoje skrzydła, tak od A do Z na cały weekend. Bo mam okazję spełnić jedno ze swoich marzeń i przy okazji zrobić coś szalonego jak na moje standardy. Ale nie do końca zrobię, bo wrócę do domu, pewnie bardzo późno, ale wrócę. Chyba że jednak tatuś się zdecyduje na pełną opiekę. W zasadzie chłopcy poradziliby sobie sami w prostych sprawach, ale mimo wszystko ktoś dorosły do dyskretnego czuwania być powinien. I zazwyczaj jest to mamusia. Ale jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to w końcu i tatuś będzie musiał częściej się wykazywać. Powinien.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz