6.08.2019

Trochę jak z Hitchcocka

   Poranek zaczął się od trzęsienia ziemi- udało mi się wylać kawę. Nie za dużo, na mało ważne papiery, ale pomyślałam, że jest to początek nieszczęść, jakie dziś na mnie spadną. A tu wręcz przeciwnie. Z niedowierzaniem przyjęłam widok grafiku w pracy- o 8.30 było jeszcze kilka miejsc wolnych. I część z nich nie zapełniła się do końca dnia! Przy naszej dzisiejszej obsadzie- tylko ja z szefową- to zakrawało na cud. Po raz pierwszy od długiego czasu nie dość, że udało mi się pozałatwiać wszystkie sprawy na bieżąco, to był czas na chwilę pogawędki w pokoju socjalnym. Ale o tym za chwilę.
 
Umówione były dziś do mnie trzy przesympatyczne siostry, panie 80+, rewelacyjne kobiety, które bardzo lubię i to z wzajemnością. A dziś sprawiły mi niespodziankę- dostałam od nich ogromny bukiet z róż, goździków i margerytek z życzeniami miłego urlopu. Bukiet pachnie obłędnie, zrobił furorę wśród wszystkich współpracowników. Nasza pani dyrektor administracji która zobaczyła go później niż inni, w pierwszej chwili chyba pomyślała, że to od wielbiciela, bo omal mi się nie rzuciła na szyję z gratulacjami (kibicuje mi, żebym nie była sama). A byłymąż omal z ciekawości nie padł, kiedy go zobaczył. Nie wyprowadzałam go z błędu, w końcu nie jego sprawa od kogo dostaję kwiaty i nie mam obowiązku się tłumaczyć. Aż poczułam lekką satysfakcję
   W czasie chwilowo wolnym jedna z dziewczyn z pracy konspiracyjnym, ale dość głośnym tonem stwierdziła, że jej zdaniem schudłam. A wydawało mi się, że tego zupełnie nie widać...Bystre oko wychwyciło. Zaczęła się dyskusja jak, co za dieta itp. Tak naprawdę to nie dieta tylko trochę rozsądku i sporo ruchu, pokazałam aplikację, którą używam. Jedna z dziewczyn od razu się nią zainteresowała. Też by chciała schudnąć, razem dzielnie chodziłyśmy na nasze fitnesy i nic. Może dzięki wzajemnemu wsparciu i motywacji będzie łatwiej?
   No i rower. W niedzielę zrobiłam prawie 30 km. Wczoraj nie mogłam, od razu po pracy poleciałam na dyżur, dziś udało mi się około 15 km, ale po leśnej piaszczystej drodze, potem uciekałam przed deszczem. Ta niedzielna wycieczka to też głównie przez las i po bezdrożach. Kiedy dowiedziała się o tym jedna ze znajomych, z którą chodziłam na jogę (a teraz na koncerty), to była bardzo zdziwiona, że ja tak sama i się nie bałam. Ale zadeklarowała, że bardzo chętnie kiedyś się z mną wybierze. Zobaczymy, czy jej się uda, czy tylko tak mówi. Nie przeszkadza mi samotne jeżdżenie- słucham muzyki lub książki, ale i w towarzystwie byłoby miło. A czy ja w ogóle pokazywałam to swoje cudo na 2 kółkach? Chyba nie, więc oto ono
Dobrze się sprawuje. Dziś, kiedy wychodziłam na rower, akurat spotkałam sąsiadów. Trochę się dziwili, że mi się chce. No chce- po takim solidnym zmęczeniu od razu jest inne samopoczucie. A choć lat mam więcej niż 18, to dzięki temu na te 18 się czuję. Mam tylko  nadzieję, że nie zachowuje się zbyt infantylnie.
    To nie wszystkie zmiany i nowości, ale myślę, że jak na jeden raz to dosyć

6 komentarzy:

  1. Brawo Ty!!! Jeśli widać rezultat wysiłków od razu wzrastają chęci, by kontynuować. Gratuluję :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, mam nadzieję, że dalej też jakoś pójdzie

    OdpowiedzUsuń
  3. Oklaski! Reultaty sa najlepsza motywacja!

    OdpowiedzUsuń