Jesień wciąż jeszcze czaruje swoimi kolorami. Od kilku dni jest coraz chłodniej, opony trzeba wymienić na zimowe, kurtki cieplejsze wyciągnąć, za czapkami i rękawiczkami się rozejrzeć. Ale nadal to jeszcze jesień. W przychodni coraz więcej chorych- przykro mi, że tak kolegów załatwiłam. Kiedy dziś na chwilę wpadłam na zastrzyk, to i szefowa i koledzy szybko zakrzyknęli- zdrowiej i wracaj do pracy. A kolega, do którego trafiła większość tych, co na mnie czekać nie mogą, z rozpaczą stwierdził, że on nie wie, jak ja to wytrzymywałam. Fakt, spora część "moich" pacjentów jest dość specyficzna i trzeba umieć z nimi rozmawiać, żeby przekonać do pewnych kwestii i sposobu leczenia. Ja po tylu latach pracy już to umiem, kolega ma inny styl pracy i cierpi.
Powoli uczę się, jak funkcjonować na zwolnionych obrotach. Czytam, trochę oglądam, próbuję cokolwiek domu robić, żeby się rozruszać. Już nie podsypiam w dzień, mimo braku kawy, w nocy śpię na ogół dobrze, ale zdarza się tak jak ostatniej- obudziłam się o 2, pół godziny przewracałam się z boku na bok, po czym zrezygnowałam z prób zasypiania i poczytałam 40 minut, potem już udało się zasnąć. Odstawienie kawy nawet bardzo nie boli, póki mam swoje ulubione herbaty owocowe. Na razie to czas raczej przecieka mi przez palce, mając w perspektywie jeszcze sporo ponad miesiąc laby nie bardzo mi się chce zabierać za rzeczy poważniejsze. Mogłabym zrobić trochę porządku w papierach, poszukać inspiracji do zmiany wystroju mieszkania (do zrealizowania na później), zamówić pranie kanapy. Na razie tylko udało mi się wybrać telefon, bo mój dotychczasowy się lekko rozsypuje, a operator już zaczął informować o możliwości wymiany na nowy.
Filipowe cukry po ostatnich perturbacjach są nieomal idealne, a od wczoraj wręcz niskie. Ostatnie 7 dni cukier był w zakresie docelowym przez 86% czasu, niski, ale jeszcze nie do interwencji- kolejne 9 %. Czyli tylko 5% czasu było powyżej 180. Tak dobrze to chyba jeszcze nie było, do tego są zmniejszone przeliczniki i baza. insuliny idzie nawet 8-15 jednostek na dobę mniej niż zazwyczaj. Dlaczego? A kto to wie? Akurat księżyc jest w nowiu, więc może to jest przyczyna. Mogłoby tak trwać dłużej... Niestety, wiadomo, że to pozostaje w sferze marzeń. Za kilka dni znów będzie wysoko i tak jak na rollercoasterze- raz w górę, raz w dół i to czasem w niewyobrażalnym tempie.
Tyle na dziś. Może jednak jakoś się zbiorę do działania konstruktywnego, skoro już coraz więcej mogę. Szkoda czasu na leniuchowanie. Aż sama nie wierzę, że tak mówię...
Powoli uczę się, jak funkcjonować na zwolnionych obrotach. Czytam, trochę oglądam, próbuję cokolwiek domu robić, żeby się rozruszać. Już nie podsypiam w dzień, mimo braku kawy, w nocy śpię na ogół dobrze, ale zdarza się tak jak ostatniej- obudziłam się o 2, pół godziny przewracałam się z boku na bok, po czym zrezygnowałam z prób zasypiania i poczytałam 40 minut, potem już udało się zasnąć. Odstawienie kawy nawet bardzo nie boli, póki mam swoje ulubione herbaty owocowe. Na razie to czas raczej przecieka mi przez palce, mając w perspektywie jeszcze sporo ponad miesiąc laby nie bardzo mi się chce zabierać za rzeczy poważniejsze. Mogłabym zrobić trochę porządku w papierach, poszukać inspiracji do zmiany wystroju mieszkania (do zrealizowania na później), zamówić pranie kanapy. Na razie tylko udało mi się wybrać telefon, bo mój dotychczasowy się lekko rozsypuje, a operator już zaczął informować o możliwości wymiany na nowy.
Filipowe cukry po ostatnich perturbacjach są nieomal idealne, a od wczoraj wręcz niskie. Ostatnie 7 dni cukier był w zakresie docelowym przez 86% czasu, niski, ale jeszcze nie do interwencji- kolejne 9 %. Czyli tylko 5% czasu było powyżej 180. Tak dobrze to chyba jeszcze nie było, do tego są zmniejszone przeliczniki i baza. insuliny idzie nawet 8-15 jednostek na dobę mniej niż zazwyczaj. Dlaczego? A kto to wie? Akurat księżyc jest w nowiu, więc może to jest przyczyna. Mogłoby tak trwać dłużej... Niestety, wiadomo, że to pozostaje w sferze marzeń. Za kilka dni znów będzie wysoko i tak jak na rollercoasterze- raz w górę, raz w dół i to czasem w niewyobrażalnym tempie.
Tyle na dziś. Może jednak jakoś się zbiorę do działania konstruktywnego, skoro już coraz więcej mogę. Szkoda czasu na leniuchowanie. Aż sama nie wierzę, że tak mówię...
A ja kupiłam telefon w sklepie, wyszło taniej, niż w abonamencie, bo tam się zawsze przepłaca i musisz brać, co dają. Abonament przez to mniejszy.
OdpowiedzUsuńDobrze przespana noc, to sukces...
Do niedawna nie miałam problemu z zasypianiem i spaniem. Wręcz przeciwnie, tego snu było za mało, budzik był moim wrogiem. Cóż, nic nie trwa wiecznie...
UsuńZ doświadczenia wiem, że zbyt dużo wolnego czasu jest o wiele trudniej zagospodarować. Jak mam mniej czasu jestem efektywniejsza.
OdpowiedzUsuńWiększość pracoholików tak ma...
Usuń