29.11.2019

To był piękny sen

   Niestety tylko sen. A tak bym chciała... Już mnie z lekka dopada zniecierpliwienie. Niby nic nie boli, ale czuję, że mimo ciągłych ćwiczeń palce robią się coraz sztywniejsze, niestety stale też są lekko opuchnięte. Czasem w okolicy złamania mam wrażenie jakby coś rozsadzało gips od środka, jakby było za mało miejsca. Łykam garść leków- witamina D+K, osteogenon, wapń, coś z homeopatów zaleconych przez szefową. Ręka cały czas jest ułożona wyżej, mam piłeczkę do ćwiczeń. I liczę dni- zostało ich 5 do wizyty kontrolnej, zrobienia zdjęcia i decyzji co dalej. Mam nadzieję, że będzie tak jak w moim śnie- śniło mi się dziś nad ranem, że nagle gips znikł, tak sam z siebie, więc pognałam do ortopedy, żeby powiedział mi co dalej. A mój nadgarstek pięknie się zginał na wszystkie strony. Choć raczej to niemożliwe tak od razu. Z lekkim strachem myślę jak poukładać sobie pracę, rehabilitację, wszystkie inne zajęcia. Nie mam złudzeń, że z rehabilitacją będzie lekko- kolejki są w naszych poradniach wielomiesięczne, nawet na cito trzeba będzie swoje odczekać, więc pewnie trzeba trochę kasy na to szykować. Do pracy muszę już wrócić, z wielu względów, i finansowych, i koleżeńskich, i żeby nie umrzeć z nudów, co prawda na dyżury jeszcze nie mam zamiaru się porywać, choć tam też za mną tęsknią. No i przydałoby się przespać spokojnie noc- ułożenie się z gipsem tak, żeby nic nie uwierało, nie ciążyło- niezbyt mi wychodzi. Niemal każdej nocy mam pobudkę, pół godziny układania się, machania zdrętwiałą ręką i można spać dalej. Do tego czasem szalejące cukry i bywają noce niezbyt dobrze przespane. A mogłabym spać, bo jednak cukry bywają już znacznie bardziej stabilne. Choć teraz akurat pozmieniał się nam wpływ księżyca- przy pełni jest idealnie, wręcz nisko, za to przy nowiu (właśnie ostatnie dni)- rośnie na potęgę.
   A weekend zapowiada się dość emocjonujący. Mamy turniej w sobotę w sąsiednim mieście i w niedzielę u nas. Filip nie tańczy, jednak zrezygnował, jego partnerka jest chyba z tego powodu szczęśliwa, bo może zmienić partnera bez wyrzutów sumienia. Szczerze- mimo dodatkowych treningów Filip nie błyszczał w tańcu. Co prawda trener bardzo żałuje, bo według niego był duży progres, ale obiektywnie patrząc, to moje dziecko jest zbyt niezdarne i nie rokuje za bardzo. Za to Mati wręcz przeciwnie. Apetyt jest ogromny, zobaczymy jak to będzie, bo jednak dwa turnieje pod rząd to spory wysiłek, ale zwłaszcza ten u nas daje nadzieję na dobre miejsce. Tydzień temu poszło średnio, ale chyba lekko kondycja siadła, kilka dni wcześniej Mati po raz pierwszy oddawał krew, nie spodziewał się, że to będzie miało taki wpływ. Niby czuł się dobrze, ale widać było różnicę. Oczywiście na nasz turniej się wybieram, muszę w końcu nacieszyć oczy cudnymi widokami.
  Pogoda na dwa dni- wczoraj i dziś- z lekka się poprawiła, dziś było w porywach nawet do 10 stopni C, choć akurat kiedy chłopcy wracali ze szkoły, to złapała ich potężna ulewa, przemokli doszczętnie. Deszcz padał, ale i słońce świeciło, przez dobrą chwilę na niebie była tęcza! Ja już od ponad tygodnia nie wychodzę z domu, bo moja lekka kurteczka jest po prostu za lekka na spacery, a nie chcę się przeziębić. Tym bardziej, ze zbliża się tradycyjny czas, kiedy to łapie mnie przeziębienie i zatykają się zatoki, po czym pojawia się potworny kaszel i trwa praktycznie przez 3 miesiące. Ciekawe czy w tym roku też mi się przytrafi coś takiego. W sumie może w ten sposób da się zweryfikować przyczynę kaszlu. To znaczy przyczynę znam- nadreaktywność oskrzeli, coś w typie astmy, tylko z marną reakcją na leki typowe dla astmy. Skoro nie chodzę do pracy i nie mam szans na złapanie wirusów, to może mnie ominie ta przyjemność. A jeśli winny jest smog lub roztocza, to nawet bez infekcji kaszel się pojawi. Rozważam jeszcze uczulenie na pracę w miesiącach zimowych...
  To siedzenie w domu rozleniwiło mnie totalnie. Ciężko będzie wskoczyć na normalny tryb życia. Siedząc w domu powolutku ogarniałam wszystko, a jak znów trzeba będzie zacząć pędzić, to może być jednak nieco trudniej.

8 komentarzy:

  1. Szkoda, że syn zrezygnował, nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś zaskoczy.
    Mój mąż walczył z zatokami 2 miesiące, próbował wielu rzeczy, w końcu zatoki odpuściły, ale już był wściekły.
    Oby w tym roku infekcje Ci odpuściły, ręka wystarczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filip niestety ma dość słomiany zapał. A ruch jest mu bardzo potrzebny, więc ja też żałuję
      Zatoki mam niestety chore dość często, chyba kwestia naszego klimatu

      Usuń
  2. Im dłużej mam doświadczenia z medycyną tym bardziej szanuję naturalne preparaty, Dłużej trzeba czekać . Ja niecierpliwa jestem ale koniec końców...
    Sinupret próbowałaś ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sinupret to numer 1, i do własnego stosowania i do polecania pacjentom. Od lat

      Usuń
  3. Aga! Trzymam kciuki za to, by okazało się, że z ręką jest już wszystko ok!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbyt piękne sny trwają krótko. Potem się człowiek budzi i chciałby żeby sen był jawą. Ja na szczęście nie mam problemów z zatokami. Współczuję Tobie i synowi.

    Pozdrawiam serdecznie z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham Kraków. Moje ulubione miejsce doładowujące mnie energią

      Usuń