15.12.2019

Głupawka

   W ostatnich dniach zbyt często ogarnia mnie głupawka. Nie trwa długo, ale na samo wspomnienie odpala się guziczek z dobrym humorem. Choć na chwilę, bo tak całościowo to niestety za często okazji do śmiechu to jednak nie ma. Praca, dni krótkie i ponure, pogoda nieco dołująca Święta się zbliżają- to akurat powinno wywoływać tylko pozytywne emocje, ale przy dość skomplikowanej sytuacji rodzinno- towarzyskiej oraz relacjach patchworkowej rodziny nie ma szans na zadowolenie wszystkich. Tym bardziej, że to pierwsze święta aż tak pogmatwane, bo byłymąż ma swoją nową rodzinę, którą woli od starej (jego prawo), Kuba ma swoją nową rodzinę, rozumiem, że póki co ślepo podąża za świeżo poślubiona żoną i nie ma ochoty zasiadać trzy razy do Wigilii (ich prawo). Teściowa chciałaby utrzymać stan dotychczasowy czyli cała rodzina na Wigilii u niej i czuje się rozczarowana (jej prawo). Moi pozostali chłopcy nie przywiązują póki co wielkiej wagi do tego gdzie spędzą święta, wiadomo- i jedna i druga babcia gotują dobrze, więc wyżerka będzie, prezenty będą i dość. Może jedynie woleliby więcej czasu pobyć w domu, ale ferie mają długie, więc jeszcze się porelaksują. A ja? I tak nie zadowolę wszystkich, więc po prostu wybieram układ najbardziej pasujący. Choć i tak przynajmniej jedna osoba będzie nieco bardziej poszkodowana, trudno...
  A wracając do głupawki. Jedziemy wczoraj ze szkolenia RKO (resuscytacja krążeniowo- oddechowa) samochodem z szefową i naszą rezydentką, gadanie o niczym, między innymi o moich dyżurach i sposobach na radzenie sobie, kiedy nadal mam niesprawną rękę. Szefowa śmieje się, że zupełnie dobrze sobie radzę (poza masażem serca całą resztę udało mi się zrobić)- zawsze mogę sobie pomóc łokciem lub zębami. No tak, u siebie w pracy nie ma problemu, zawsze ktoś mi pomoże, na dyżurze nie ma zmiłuj, jestem sama i musiałabym sobie radzić, a takie na przykład cewnikowanie jedną ręką jest niezbyt wykonalne. A pomóc sobie zębami? Oj, mało bezpieczny i przyzwoity temat, po zwizualizowaniu sobie takiej czynności zaczęło się chichotanie i ciąg dalszy- byłabym sławna poza granicami powiatu, a kolejka do cewnikowania pewnie nie miałaby końca. Wiem, nieładnie tak się naśmiewać z cudzych problemów (nie z mojej niesprawności, a osób, które wymagają tego cewnika, przecież to nie dla przyjemności), ale przez dobre 15 minut trudno nam się było opanować. Ciekawe, co nasza sporo młodsza koleżanka sobie o nas pomyślała.
  Kilka dni temu pojechałam z Matim na duuuże zakupy, wrzuciłam do koszyka sporo różności, między innymi suchą karmę dla kotów w żółtych kartonowych pudełkach. Mati zapakował zakupy do samochodu, przytargał je do domu, wypakował i poukładał na miejsce. Ale kocią karmę gdzieś wcięło. Nie ma, a koty tak ją lubią, trzeba kupić po raz drugi. Wczoraj sięgam do szuflady w kuchni, gdzie przechowuję kaszę, makarony i inne podobne rzeczy. Wyciągam żółciutkie pudełko, żeby do obiadu ugotować kaszę- cóż, to właśnie była zaginiona kocia karma...
  Chłopaki zażyczyli sobie na jeden z obiadów w tygodniu spaghetti carbonara oraz na niedzielę żurek. Czasem przy tych bardziej skomplikowanych potrawach idę na łatwiznę i kupuję gotowce w proszku (wiem, lepiej się do tego nie przyznawać, niezdrowo, nieekologicznie, niezgodnie z wszelkimi zasadami). Tym razem kupiłam wszystko jednej firmy w podobnych opakowaniach. Sos wyszedł niesmaczny, jakiś kwaśny, o dziwnej konsystencji. Cóż, pokarało za chęć do ułatwienia sobie życia zanadto. A dziś mam gotować żurek, wyciągam torebki- kupowałam dwie, jest jedna, co znowu? Aha, jest druga- sos do spaghetti carbonara. Czyli poprzednio zrobiłam mix, nic dziwnego, że smak był inny. Chłopaki podejrzliwie na mnie patrzyli, czy tym razem nie zrobię kolejnego mixu, ale nie, sam żurek wyszedł smaczny.
  Wiem, to wszystko jakieś bardzo śmieszne nie jest, kiedy się o tym czyta (zwłaszcza jeśli dość nieudolnie się to opisze), ale w momencie kiedy to się dzieje, to trudno powstrzymać narastającą głupawkę. 

6 komentarzy:

  1. Czyta się równie interesująco. Czy zauważyłaś, że najciekawsze są codzienne zmagania z życiem?
    Głupawka zdarza się w różnych momentach, na pogrzebie lub na stypie...
    Asertywność w sprawie wigilii jest czasami niezbędna, ja kiedyś spinałam się na różnych frontach i sama cierpiałam, a nikt tego nie docenił, w końcu powiedziałam dość i dobrze mi z tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzy mi się taka asertywność, że wyjeżdżam na święta gdzieś daleko i tyle

      Usuń
  2. Dobrze, że nie pomyliłaś z kocią karmą.
    Ja prawdopodobnie dzięki tej samej firmie zaopatrzyłam się
    w 10 kwasków cytrynowych. Bo wyglądały jak kiśle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, a jak człowiek lekko ślepawy i robi coś "na pamięć", to potem ciekawe efekty

      Usuń
  3. Kwasek jak znalazł jako odkamieniacz do czajnika. Wsypujesz cały, gotujesz wodę (jak masz czas to ze 2 razy tę samą wodę), wylewasz, płuczesz, czajnik w środku lśni ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to muszę kiedyś spróbować, dotychczas odkamieniałam octem

      Usuń