11.02.2020

Jak co kwartał

   Byliśmy dziś na wizycie w poradni diabetologicznej. Tym razem od poprzedniej wizyty minęły nie 3, a 4 miesiące, tak wyszło. Akurat ta poprzednia, październikowa wizyta wypadła kilka dni po moim złamaniu, z Filipem pojechał wtedy byłymąż, za wiele się nie orientował w tym co i jak, ale przynajmniej częściowo załatwił potrzebne rzeczy. Dziś z powodu siły wyższej też nie wszystko poszło jak trzeba. Problem z wystawieniem zleceń na zaopatrzenie we wkłucia, zbiorniki i sensory- zazwyczaj wystawiane są na 3 miesiące, tym razem tylko na miesiąc, tak akurat kończyła się nam ważność karty zaopatrzenia comiesięcznego, a poradnia nie ma możliwości bezpośredniego połączenia z NFZ. W takim molochu jakim jest szpital kliniczny bywają problemy nie do przeskoczenia. Zresztą i w naszej maleńkiej poradni były kłopoty z wystawianiem zleceń przez większą część stycznia, teraz już jakoś przez to przebrnęliśmy, więc na kolejne miesiące wystawię sobie sama, ale współczuję tym, którzy takiej możliwości nie mają i czeka ich kolejna wycieczka po sam papier. Informatyzacja ochrony zdrowia miejscami mocno kuleje. Za to e- recepta jest dużym ułatwieniem, pod warunkiem, że pacjent rozumie, na czym ona polega. Z tego co obserwuję to niektórzy mają z tym problemy. Ja sobie chwalę- i możliwość wystawiania, i korzystania jako pacjent, choć w aptekach czasem też bywają zawirowania. Ale mam nadzieję, że powoli się to unormuje.
   Sama wizyta jak zawsze- pani profesor nas chwali, za dobre prowadzenie cukrzycy, świetne poziomy cukru- choć przecież nieraz rozpaczam z powodu ogromnych wahań. Jutro dowiem się jaka jest obecnie hemoglobina glikowana, prognozowana z aplikacji to około 6,1-6,4%, więc naprawdę nieźle, zwłaszcza że nie ma za wiele hipoglikemii. Do tego zostaliśmy pochwaleni za "profesjonalne" przygotowanie do wizyty, zawsze staram się mieć zczytaną pompę i sensor, wydrukowane wszystkie parametry, wtedy sprawniej można poanalizować, co i jak zmienić i nie tracić czasu na problemy informatyczne. W lipcu kończy się nam gwarancja na pompę, więc powoli przymierzamy się do nowej. Nie dostaniemy jej od razu w lipcu, może miesiąc czy dwa później, ale ma to być ciut wyższy poziom. Ten najwyższy poziom pomp insulinowych nie jest refundowany, w sumie mogłabym się na nią zdecydować (podpowiedź od znajomego- a dlaczego miałabym sama wyłożyć kilkanaście tysięcy? Filip ma ojca, niech się dołoży, może i reszta rodziny po trochu też by wspomogła.Prawdę mówiąc takie rozwiązanie nawet mi do głowy nie przyszło. Wiele rodzin cukrzycowych ma subkonta w różnych fundacjach, zbierają na ten cel z 1% podatku, ja też o tym jakoś nie pomyślałam dotychczas. Po prostu- mam możliwości, mogę na to zarobić swoją pracą i tyle. Skoro chcę luksusu, to powinnam sama na niego zapracować. Ale chyba rzeczywiście to nie do końca tak być musi). Jeśli chodzi o te najnowocześniejsze pompy- pani profesor nie protestuje, ale nie uważa tego za bardzo konieczne. Filip też nie jest do końca przekonany o potrzebie lepszej kontroli, więc chyba po dyskusji. Myślałam też o zmianie insuliny na taką ultraszybko działającą, bo zazwyczaj jest problem z odczekaniem od chwili podania insuliny do jedzenia- powinno upłynąć choć 10-15 minut przy dobrym cukrze, ale Filip zazwyczaj nie wytrzymuje. Jeśli cukier jest wysoki, to powinno się odczekać nawet i pół godziny lub dłużej, a to często nierealne, więc przedyskutowaliśmy zmianę. Tu pani profesor jest stanowczo na nie- po pierwsze insulina ultraszybka czyli Fiasp jest nie refundowana, po drugie nie zarejestrowana poniżej 18 roku życia, po trzecie może to być zbyt ryzykowne, jeśli się źle policzy lub zapomni zjeść. Fakt, Filip bywa zapominalski, więc na razie temat również odkładamy na bliżej nieokreśloną przyszłość.
  Po sprawach medycznych załatwionych dość sprawnie i szybko przyszła pora na część znacznie przyjemniejszą czyli rozrywkową. Obowiązkowa wizyta w Subway'u- chłopakom ich kanapki smakują bardziej niż te z KFC czy McDonald's. A ja przy okazji wizyty w galerii chciałam odwiedzić mój ulubiony sklep- jest tylko w jednej galerii w mieście wojewódzkim i nigdzie więcej, a mogę tam znaleźć wszystko to, co mi potrzebne, w rozmiarach nie straszących i kolorach akceptowalnych. Wiec Filip do Subway'a, a ja do sklepu. Miałam kupić tylko dżinsy. Ale wpadła mi w oko sukienka, dwie bluzeczki, sweterek i jeszcze jedne spodnie. Tak lubię... Te wyjazdy do miasta wojewódzkiego są dość męczące, droga jest okropna- mnóstwo TIR-ów (dziś akurat przed nami nie jechały, ale z naprzeciwka i owszem, na przykład naliczyliśmy w jednym ciągu 14. Okropnie się ich boję...), jazda tam i z powrotem kosztuje mnie mnóstwo energii, więc choć tym sobie poprawię humor. Na kolejne 3 miesiące. Wiem, mogłabym nie jechać własnym samochodem, a autobusem lub pociągiem, ale to chyba byłoby jeszcze  gorsze i zajęło dużo więcej czasu, nie mówiąc o wleczeniu za sobą sporej ilości bagażu i większych problemach z przemieszczaniem się.
   I tak minął dość męczący dzień. W zasadzie nie minął, dopiero wczesne popołudnie, ale moje siły życiowe na dziś zostały wyczerpane. Teraz do wieczora już tylko książka, kocyk i herbata. Może później uda mi się cokolwiek podziałać więcej, ale przy obecnej pogodzie i zmęczeniu jest to mało prawdopodobne.

4 komentarze:

  1. Podziel się nazwą marki jaką lubisz.Ja już na porządnych zakupach nie byłam ponad rok i aż się prosi uzupełnić garderobę.
    Ze strony apteki muszę powiedzieć, że pacjenci nawet dość dobrze, radzą sobie z e-receptą. Ale my mamy problem z lekarzami, wypisują leki nie dostępne w hurtowni. A jak już jest inny producent to trzeba przebijać jako zamiennik, co generuje dodatkowe minuty, albo robić dodatkowe adnotacje bo opakowań z taką ilością tabletek nie ma w obrocie. Ale najsłabszym ogniwem jest jednak system. Lekarz przypisuje dawkę 0,5 ja na jednej stronie widzę o,5 na drugiej 1,o a pacjent mówi , że przyjmuje 0,25.
    Jeszcze wszyscy musimy okazać trochę cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. C&A- lubię ich zwłaszcza za oznaczenie rozmiarów- dzięki temu nie wydaje mi się, że noszę jakieś bardzo ogromne XXL. Dziś jedne spodnie musiałam kupić w rozmiarze 42, co dawno mi się nie zdarzało, a bluzka nawet 40. Od razu humor lepszy

    OdpowiedzUsuń
  3. Udane zakupy chyba każdej kobiecie poprawiają humor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile są udane, bo często chce się coś kupić,a nijak nie wychodzi

      Usuń