2.06.2020

Leśny relaks

Niespełna kilometr (dokładnie 700 metrów) od mojego osiedla zaczyna się las. Przez ten las można dotrzeć do jeziora.
Las poprzecinany jest siatką większych i mniejszych dróg i ścieżek. Rewelacyjne miejsce na wycieczki rowerowe. Powietrze przesycone żywicą, ptaki drące się bez opamiętania, zieleń o różnych odcieniach, ludzi nie za wiele, choć co i rusz jednak kogoś się spotyka, zwłaszcza na obrzeżach, bo to popularne miejsce spacerowo- biegowe, nad samym jeziorem zresztą też- co krok pola namiotowe lub wędkarze. Aż dziwne, że dopiero teraz zabrałam się za eksplorowanie tego terenu, dotychczas wyruszałam na znacznie dalsze trasy, a tu praktycznie pod nosem mam taką atrakcję.
Gdyby nie ta moja złamana ręka, to nadal jeździłabym gdzie indziej. A tu sytuacja wymusiła, bo jeszcze trasy powyżej 5-7 km trochę się obawiam. Na tych krótszych zresztą też nie jest rewelacyjnie, odczuwam dość solidnie każdy najdrobniejszy wstrząs.Od złamania minęło już ponad 7 miesięcy, a czasem mam wrażenie, że teraz boli znacznie bardziej. No i do pełnej sprawności jeszcze daleko. Marzy mi się daleka trasa, ale to chyba nie w tym sezonie. I tak powinnam się cieszyć, że po niebywale skomplikowanym złamaniu udało mi się wrócić na rower, choć większość prorokowała, że to bardzo wątpliwe. Rację miał mój ortopeda, bo od razu mówił, że do sezonu uda się coś zrobić. Tak się cieszę, że mogę jeździć. Tak się cieszę, że mieszkam w cudownym miejscu i mogę się relaksować, kiedy tylko przyjdzie mi ochota.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz