19.07.2020

Na ratunek

 
Wysłałam Filipa do garażu, żeby przyniósł kilka potrzebnych mi rzeczy. Wrócił zaaferowany, na granicy płaczu. Pod drzwiami garażu (garaż pod blokiem) znalazł rozwalone gniazdo "jaskółek" i cztery małe pisklaki. Oczywiście to nie były jaskółki tylko jerzyki. A gniazdo było w załomie okna 2 piętra nad naszym garażem. Albo spadło samo (nie wiem czy to możliwe), albo sąsiedzi mieli już dość kwilenia piskląt za oknem (oby nie). No dobrze, jaskółki, jerzyki, mało istotne, ale co tu robić? Początkowo chcieliśmy wpakować ptaszki z fragmentami gniazda (w rękawiczkach, starając się nie dotykać bez potrzeby) do jakiegoś pudełka i umieścić je na daszku nad garażem, ale daszek jest spadzisty i nijak nie szło tego pudełka przymocować. Z kolei dach nad wejściem do klatki był zbyt wysoko, drabinka za krótka. Kiedy tak staliśmy i debatowaliśmy co zrobić z rozbitkami, po dobrych 10 minutach sąsiad z garażu obok zainteresował się co my tu robimy ( a był przed tym garażem jeszcze zanim my tam dotarliśmy). Próbował dawać dobre rady, ale ostateczna konkluzja była taka- i tak szybko zdechną, wiec nie ma co ratować. Widziałam, że Filip już ma oczy pełne łez i stwierdziłam, że szukamy pomocy u fachowców czyli u weterynarza. Młody miał przy sobie telefon, wyszukał numer, sam zadzwonił, przedstawił problem, nasze próby rozwiązania go i pytał co robić dalej. Pani poprosiła o numer telefonu i oddzwoniła za kilka minut. Kazała przywieźć ptaszki do gabinetu, potem miały zostać przekazane w miejsce, w którym ktoś się nimi zaopiekuje. I mam nadzieję, że te pożyteczne stworzonka zostaną ocalone. Nawet przy najlepszych chęciach sami nie dalibyśmy rady im pomóc. Choćby ze względu na nasze dwie kocice, dla których ptaszęta byłyby łakomym kąskiem. Poza tym jednak potrzebna w tym przypadku bardziej fachowa opieka i trochę wiedzy o karmieniu, pielęgnacji, wypuszczeniu na wolność.

A jerzyki to bardzo pożyteczne i naprawdę piękne ptaki. Nasza wewnętrzna część blokowiska jest pełna tych fruwających pułapek na komary. Jeden osobnik w ciągu doby może zjeść ich nawet 20 000. 
Jerzyk (Apus apus) to ptak przystosowany do życia w powietrzu i tam właśnie spędza niemal całe swoje życie. Jest jednym z najszybszych ptaków w Europie- w pogoni za zdobyczą może osiągnąć prędkość 200km/godz. W powietrzu zbiera pożywienie i materiał na gniazdo, pije krople deszczu, kopuluje i śpi, szybując z wiatrem nawet na wysokości 2,5 km nad ziemią. Może podobno pozostawać w locie bez przerwy 2 do 3 lat. Ląduje przede wszystkim podczas okresu lęgowego, budując gniazdo i karmiąc pisklęta. Czasem odpoczywa chwytając się pazurkami pionowej ściany budynku .Charakterystyczną cechą jerzyka, wyróżniającą go na tle innych ptaków jest budowa nóg. Większość ptaków ma skierowane dwa lub trzy palce do przodu, a pozostałe dwa lub jeden do tyłu. Ewolucja w przypadku jerzyków postąpiła inaczej. Ptaki te wszystkie cztery palce mają skierowane do przodu. W momencie, gdy ptak znajdzie się na ziemi, zupełnie nie potrafi po niej stąpać, jak ma to miejsce w przypadku chociażby jaskółek. No i w Polsce jest gatunkiem chronionym. Więc naprawdę mam nadzieję, że weterynarz stanie na wysokości zadania i uda się ocalić pisklęta

2 komentarze:

  1. Piękny gest, tak trzeba, musimy pomagać naszym braciom w niedoli...
    W tym roku jakby mniej tych ptaszków na naszym osiedlu, ale kiedyś mieliśmy kilka gniazd na balkonie i gdy po burzy jedno gniazdo spadło, włożyliśmy pisklęta do pozostałych siedzib, mam nadzieję, że się wychowały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie aż wzruszyła wrażliwość Filipa- stawał na głowie, żeby pomóc pisklakom i jeszcze długo przeżywał całą akcję

      Usuń