12.08.2020

Słodziak

 Moje dzieci czyli Kuba i jego żona adoptowali małego, osieroconego kociaczka.

Właściwie to Kuba zrobił żonie taki prezent, żeby zatrzymać ją w domu, bo skręciła sobie kostkę i powinna siedzieć na zwolnieniu, a rwie się do pracy (pracuje jako masażystka, więc cały dzień na nogach, niezbyt to rozsądne). A ponieważ kociaczek ma dopiero 1,5 miesiąca, więc wymaga sporo uwagi i przynajmniej ma się moja synowa czym zająć. Kota chcieli oboje już od dawna, nawet kiedyś przez jakiś czas mieli, ale to był kot- włóczykij i ciężko mu było wytrzymać w mieszkaniu na 10 piętrze. Cóż- zamiast wnuka mam koteczka. Jest rzeczywiście przesłodki, malutki, mieści się prawie w garści. Kiedy tak się nim zachwycałam, od razu dostałam propozycję, że zostały do adopcji jeszcze dwa podobne. Niestety, moje dwie bardzo dorosłe kicie chyba nie byłyby szczęśliwe, więc nie dam rady. W trakcie naszej rozmowy kociak nagle usnął i padło stwierdzenie, że taki maluch to jak dziecko. No fakt. Tylko ja już swoje dzieci i koty odchowałam, więc teraz mogę owszem, zająć się szkrabem przez kilka godzin i tyle. Na co moja synowa ze śmiechem powiedziała, że nigdy nic nie wiadomo. Nie mogłam się powstrzymać i zapytałam co ma na myśli- dziecko czy kota? Lekko się zmieszała i orzekła, że kota. No ja myślę, na dziecko już bym się jednak nie zdecydowała. Z kotem- kto wie? 

W zasadzie to Kuba narobił sobie solidnego kłopotu z tym zwierzakiem. Za kilka dni wyjeżdżamy na tydzień, więc będzie musiał zaglądać do naszych kotów, żeby nie było im smutno, nakarmić, wygłaskać. A oprócz swojej pracy zaofiarował się, że weźmie kilka zmian za Matiego, żeby ten mógł pojechać  z nami, więc będzie miał bardzo dużo zajęć. Jestem niesamowicie wdzięczna Kubie, bo w sumie to był jedyny sposób, żeby Mati miał szansę na wyjazd. Szczęśliwie poukładały nam się te wszystkie puzzle. Byłymąż w ostatniej niemal chwili też odpuścił swoje dziwne plany i dzięki temu jadę z chłopakami! A już naprawdę straciłam nadzieję na pozytywne rozwiązanie. Los tym razem był dla mnie łaskawy. 

Ale żeby nie było za słodko- poinformowałam Kubę, że byłymąż ma zamiar podobno pojawić się w ten weekend. I usłyszałam "niezbyt mnie to obchodzi". Zabolało. Wiem, że byłymąż w stosunku do Kuby kilka razy zachował się okropnie i bardzo go zawiódł, nie wiem czy z własnej woli, czy z polecenia aktualnej partnerki, która jest bardzo zazdrosna o całą przeszłość, ale jednak wolałabym, żeby ich stosunki były choć odrobinę lepsze. W pierwszych chwilach po rozwodzie wydawało mi się, że to do mnie dzieci mają większy żal, bo tatuś był od rozpieszczania, a mama od dyscypliny, ale teraz okazuje się, że tatuś ma inne ważniejsze sprawy na głowie.  W teorii miało być zupełnie inaczej. Ech, życie... Nie jest tak słodkie, jak czasem by się wydawało.

2 komentarze:

  1. Kociątko jest przesłodkie. Ale z oczu mu patrzy mały psotnik ;)
    Cieszę się, że Ci się wszystko jakoś poukładało. Wypocznij :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś- dobrze powiedziane. Jedne problemy zniknęły, pojawiły się inne. Ale to do rozwiązania już po urlopie

      Usuń