18.09.2020

Aktualnie

 Na chwilę odkładam problemy z Kubą. Bo tak sobie pomyślałam- owszem jestem starsza, bardziej doświadczona, rzecz jasna wiem lepiej, przynajmniej we własnym mniemaniu. Tylko jakie ja mam prawo zmuszać go do czegokolwiek? Swoje zdanie i pomysły na ratowanie sytuacji przedstawiłam, wszelką rozsądną pomoc zadeklarowałam, ale teraz to już jego kawałek życia do zagospodarowania. Ja mam swój kawałek, też nie zawsze kompatybilny z wyobrażeniami innych. I w sumie to nawet cieszę się, że Kuba potrafi konsekwentnie postępować tak jak zadecydował, nie wycofuje się pod wpływem nacisków, Jego życie, jego błędy, jego wybory. Gdyby to ode mnie zależało- ale nie zależy, więc zostaję uważnym obserwatorem, trzymam rękę na pulsie, żeby pomóc, jeśli będzie taka konieczność, ale się nie wtrącam. Wiele osób skrytykowałoby mnie pewnie za bezduszność i niewrażliwość, ale czy ustawianie komuś życia jest rzeczywiście przejawem troski i miłości?

A co zamiast? Temat obecnie najmodniejszy czyli COVID. Gorąco się zrobiło w pracy. Ostatnie decyzje ministerstwa przewróciły do góry nogami wiele rzeczy. I to nie tak, że migamy się od pracy, ale te wszystkie rozporządzenia są tak niespójne, tak pogmatwane, że ciężko przebrnąć przez ten gąszcz. Już nie mówię o języku, jakim pisane są rozporządzenia, bo to odrębna sprawa... Co gorsza w opinii większości to my nie mamy racji, jesteśmy leniwi, tchórzliwi itp. Ale jest i druga strona medalu, jak wszędzie. Na tej drugiej stronie jest ognisko zakażeń w naszym lokalnym hospicjum. Tak, wiadomo, tam wszyscy mają choroby współistniejące, więc nie ma się co spodziewać, że wyjdą z tego obronną ręką. Co gorsza i personel się posypał, a pracować ktoś musi. Więc drogą decyzji administracyjnej oddelegowano pielęgniarki z innych jednostek, między innymi POZ, głównie takie co to już nie mają małych dzieci, ale i nie są w tak zwanym "słusznym wieku". Padło i na jedną z naszych dziewczyn. Nikt nie pytał, czy może, czy chce, czy nie ma jakiś okoliczności życiowych kolidujących. Owszem, może się odwołać, ale pójść do pracy w międzyczasie musi, chyba że woli zapłacić karę.

A jeszcze inna strona- dotychczasowy personel hospicjum oprócz łapania wirusa pracował po kilka dni bez przerwy. Co rzecz jasna odbiło się na zdrowiu nawet tych nie zarażonych. No i taka jedna osoba- podobno po teście ujemnym- trafiła znienacka na mnie. A po dwóch dniach niespodzianka- kolejny wykonany test okazał się już dodatni. Teoretycznie nie miałam szans się zarazić- kontakt krótkotrwały, z zachowaniem wszystkich zasad i w środkach ochrony osobistej (co prawda to tylko maseczka, przyłbica, rękawiczki, fartuch flizelinowy), potem dezynfekcja, ale... Cóż z tego, że się infekcję przechodzi często bezobjawowo. Gorzej, że mogę nieświadomie sprzedać wirusa komuś, kto już tyle szczęścia mieć nie będzie. Zdaję sobie sprawę, że cały ten wirus jest chorobą głównie medialną, ale mimo wszystko sporo nieszczęść z nim związanych się dzieje. 

Co prawda wkrótce będzie koniec epidemii. Bo owszem, od niedawna lekarze POZ mogą zlecać test w przypadku podejrzenia zachorowania. Jedyny haczyk w tym jest taki, że tylko osobom, które mają temperaturę, kaszel, duszność i nagłą utratę węchu i smaku. Wszystkie te objawy ŁĄCZNIE (podobno około 5% chorujących je miewa wszystkie naraz). Jeśli któregoś nie ma, to najpierw trzeba takiego pacjenta osobiście zbadać. Szkoda tylko, że nikt nie powiedział, co takiego można w badaniu znaleźć, co ma sugerować COVID. A już zupełnie nieistotnym szczegółem jest, że zaraz potem mam zbadać dziecko do szczepienia, starsza osobę z nadciśnieniem lub cukrzycą. I jeszcze te nowe przepisy o czasie trwania izolacji i kwarantanny- nie do ogarnięcia logiką. Osoba z COVID (+), ale bez objawów, po 10 dniach izolacji może wrócić do normalnego życia, bez konieczności wykonania testów, wcześniej dopiero po dwóch ujemnych testach. Ale- przykład z własnego podwórka- osobom wykonującym zawody medyczne czasem te kontrolne testy się robi. I mimo braku objawów wychodzą nadal (+). Co z tym fantem zrobić? Zgodnie z obowiązującymi przepisami może taka osoba zakończyć izolację i wrócić do pracy, bo według badań już nie zaraża. A co jeśli jednak nadal zaraża? Nie wiem co było lepsze- panika i zbiorowa histeria na początku epidemii czy obecna beztroska i luz.

Wiem, że w odbiorze społecznym POZ nie ma obecnie dobrej opinii. Ale, kurczę, wiele osób nawet nie chce pomyśleć jak to jest naprawdę. Oczywiście są różne sytuacje, każdy ma jakieś doświadczenia, ale to co się dzieje- nie jest dobre. Spodziewam się niestety, że będzie tylko gorzej. Choć dzięki tym działaniom epidemia rzeczywiście się skończy lada moment

8 komentarzy:

  1. Przepraszam, przepraszam, przepraszam za komentarz, ale jedyne co mi się nasuwa, to... K.... M.Ć!!!! i SPÓŁKA!!!
    Skasuj, jeśli Cię razi, nie pogniewam się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, wcale mnie razi, więc kasować nie będę. Cóż- nasza rzeczywistość.

      Usuń
  2. Myślę, że masz rację co do Kuby. To jego życie, i jego dobre czy złe wybory. To on poniesie konsekwencje. Wiadomo, że dla dzieci chciałoby się jak najlepiej, ale trzeba też dać im wolność, także do popełnienia błędów. A kto wie, czy to naprawdę błąd? Poza tym, nie będzie Kuba potem miał żalu, że ty go dla czegoś przymusiłaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, choć serce boli, staram się podchodzić do problemu racjonalnie. Czy to na pewno dobre? Nie wszyscy w moim otoczeniu tak myślą

      Usuń
  3. Nie da się przeżyć życia za kogoś, choćby miało się najlepsze intencje to dziecko ma prawo do własnych decyzji. Zmuszając go możesz popsuć z Kubą relacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorosłego i upartego dziecka nie da się zmusić. I dobrze. To chyba jeden z niewielu moich sukcesów wychowawczych- mieć własne zdanie i nie dać sobie wmówić, że jest inaczej

      Usuń
  4. Myślę, że podjęłaś decyzję najlepszą z możliwych. Przychodzi czas, że możemy tylko patrzeć jak nasze dzieci odlatują, pozostaje czekać i w razie potrzeby służyć matczynym wsparciem pełnym miłości...

    OdpowiedzUsuń