27.01.2021

Koniec izolacji


 Oficjalnie zakończyłam swoją izolację, co prawda wynika to z czasu od zrobienia testu, bo od początku objawów powinno minąć przynajmniej 13 dni, więc matematyka nakazuje jeszcze 2 dni. I zgodnie z logiką oraz zdrowym rozsądkiem te dwa dni jeszcze siedzę w domu, ale mam nadzieję, że chłopaki z WOT-u już mnie nie będą kontrolować. Byli codziennie przed 9, nawet w sobotę i niedzielę, mimo, że mówiłam im, że chcę pospać dłużej. Taka służba

Chłopaki mają jeszcze tydzień kwarantanny, muszą to jakoś wytrzymać. A chce się na powietrze, że oj! Mati wyrywa się do odśnieżania podjazdu do garażu, bo tyle śniegu napadało. Na razie go stopuję, bo niby jest zdrowy, temperatura podskoczyła mu tylko przez 2 dni i nic więcej, w tej chwili obaj są bez jakichkolwiek objawów, ale jednak pooszczędzać się trochę trzeba. Nie pozwalam mu też ćwiczyć w domowej siłowni, bo na duże obciążenia (a tylko takie Mati uznaje) jest zbyt wcześnie. Podejrzewam, że jak już się to skończy, to nie utrzymam ich w domu. 

W pracy czekają na mnie z utęsknieniem. Bo nawet jeśli pracuję z domu, to i tak stacjonarna praca jest efektywniejsza. Szefowa ciągnie resztkami sił- z personelu pomocniczego przez te 2 tygodnie ma tylko 5 osób zamiast 10, co odbija się na pewno na jakości. Panowiedoktorzy  niby pracują, ale oni mają nieco luźniejszy stosunek do obowiązków i zazwyczaj się nie przemęczają. Do tego szczepienia. To "tylko" 30 osób w tygodniu, ale zawsze to dodatkowa praca, po normalnych godzinach przyjęć, więc człowiek ma prawo być nieco zmęczony. 

Jakie mam refleksje po moim chorowaniu? No wstyd mi i tyle. Nawet chorować porządnie nie potrafię... W porównaniu do objawów innych to mój COVID to była jakaś popierdółka, przynajmniej na dziś tak odczuwam. Owszem, kaszel zaczyna męczyć, ale to u mnie normalne. Węchu nie mam, ale przecież wróci. I nie jest to przecież jakiś bardzo męczący objaw, trochę dziwny, ale bez przesady. Nie miałam ani solidnych objawów grypowych, ani wysokiej temperatury, ani nic innego. No wstyd. Owszem, czułam się nieco inaczej niż przy zwykłym przeziębieniu, może i rzeczywiście jestem nieco osłabiona i więcej śpię, ale to może być i efekt zamknięcia w domu. Trafiła mnie chyba jakaś łagodna mutacja wirusa. Albo aż taka odporna jestem. W sumie poza nadwagą i autoimmunologiczną chorobą tarczycy w przeszłości nic więcej mi nie jest, a witaminą D suplementuję się solidnie od ponad roku i choć nadal mam ją poniżej normy, to być może wzmocniła mi nieco organizm. A kiedy już poczułam, że to jednak choróbsko, od razu wyciągnęłam pozostałe suplementy, które podobno mają wspomagać zwalczanie wirusa. Prawdę mówiąc niezbyt w to wierzę, ale stosowałam. Teraz to tylko mi zostało liczyć, że żadnych odległych powikłań nie będzie. Zobaczymy

Jeśli chodzi o szczepienia- powolutku tworzę wpis na ich temat, mam nadzieję, że za dzień, góra dwa powstanie i uda mi się rozwiać wszystkie wątpliwości i odpowiedzieć na Wasze pytania. A na razie- obyśmy zdrowi byli.

8 komentarzy:

  1. Dobre wieści, zatem ulga, że wirus Cię nie sponiewierał. Tak, zdrowie najważniejsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jeszcze tylko kwestia, czy nie pojawią się jakieś odległe powikłania. Niestety i to jest możliwe

      Usuń
  2. Aguś, po prostu masz szczęście i to jest powód do radości :) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cieszę się bardzo. Ciekawe czym sobie zasłużyłam na tyle szczęścia

      Usuń
  3. Aga, cieszę się, że Ci lepiej. Martwiłam się o Was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ja też się cieszę, że na tym, mam nadzieję, zakończymy naszą COVID- ową przygodę

      Usuń
  4. Aga, cieszę się bardzo, że covid obszedł się z Tobą łagodnie. Czekam na wpis o szczepionce, bo mam osobisty dylemat. Otóż, moja ponad 80-letnia Mama jest szczepieniu niechętna, a ja nie chcę jej naciskać, choć wiem, że właśnie osoby starsze (tym bardziej z nadciśnieniem i problemami kardiologicznymi) są szczególnie narażone na ciężki przebieg choroby. Poza tym Mama ma nie zdiagnozowaną alergię, nasilającą się właśnie w okresie zimowym, niemal codziennie katar, kaszel, łzawiące oczy. Czy w takiej sytuacji można się w ogóle szczepić? Będę wdzięczna za kilka wskazówek. Pozdrawiam. Jola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, nie wiem, czy cokolwiek ci rozjaśnią moje wyjaśnienia, czy tez jeszcze bardziej zagmatwam. Ale próbowałam. A alergia bez wstrząsu anafilaktycznego w przeszłości nie jest przeciwwskazaniem do szczepienia

      Usuń