11.02.2021

Recepty

 Napisanie tego postu nie ma na celu obrażenie czy oburzenie kogokolwiek, bardziej chodzi mi o wyprostowanie i naświetlenie pewnych spraw, których osoby spoza branży mogą po prostu nie rozumieć albo nie mieć pojęcia że tak to działa. A do napisania postu skłonił mnie komentarz Aksinii pod moim wpisem o książce ( terazjestinaczej ), kiedy to narzekałam na nieścisłości formalne. 

Dawno, dawno temu było nieco inaczej. Recepty wypisywało się niemal na kolanie, nie miało znaczenia, gdzie się pracuje, byle mieć bloczek i tyle. Były pewne niuanse typu "zielone recepty"- mało kto już to pewnie pamięta, ale w niektórych chorobach bardzo drogie leki można było wypisać właśnie na takiej recepcie i płaciło się wtedy znacznie mniej. Oczywiście było tu spore pole do nadużyć. "Różowe" recepty z kolei były dla leków narkotycznych i niektórych psychotropowych. Były jeszcze takie z niebieskim paskiem- inny rodzaj refundacji w chorobach przewlekłych.  Stare to dzieje, aż się dziwię, że jeszcze to pamiętam. Potem weszły książeczki RUM i tam na jednym blankiecie można było wypisać 5 leków. Od kilkunastu lat większości recept nie piszemy ręcznie, a drukujemy z systemu. Do tego odkąd weszły kasy chorych a potem NFZ żeby móc wypisać receptę z refundacją poza oficjalnym miejscem pracy potrzebna jest odrębna umowa. Niby można pisać recepty bez refundacji, ale i tak powinno się prowadzić rejestr wystawianych recept.


Bo recepta na leki refundowane to jest tak naprawdę czek, z którym idzie się do apteki, tam dostaje się lek, płaci za niego część ceny, resztę dopłaca NFZ czyli tak naprawdę my wszyscy. Żeby wypisać dany lek z refundacją musi się jeszcze zgadzać ChPL (charakterystyka produktu leczniczego) czyli to, jak dany producent zarejestrował swój lek. Ten sam specyfik w zależności od rejestracji może być refundowany lub nie w zależności od choroby. Lista leków refundowanych zmienia się mniej więcej co 2 miesiące. Do tego producenci leków czasem coś zmieniają w ChPL-u, a my musimy to wszystko ogarniać. Bo jeśli wypisze się lek z nieodpowiednią refundacją, to kontrola z NFZ (a oni lubią wyłapywać takie nieścisłości) wystawi nam niezły rachunek w ramach kary. I owszem zdarzyło nam się już kilkakrotnie takie kary zapłacić. Nie są to małe sumy. Nikogo nie obchodzi też, że to pacjent wprowadził nas w błąd, nie dostarczając odpowiednich wyników badań lub informacji od specjalisty. To POZ jest chłopcem do bicia.


Teoretycznie jeśli chodzi o leki nierefundowane jest nieco bezpieczniej, bo nikt nam nie wlepi kary. Ale największą karą może być zastosowanie leku w nieodpowiednim wskazaniu i pogorszenie stanu pacjenta.  A często zdarza się, że pacjenci proszą o ten czy inny lek, bo sąsiadka stosowała i pomogło, bo dobrze byłoby mieć na zapas albo na wszelki wypadek. Tak być nie powinno. Jeżeli wypisuję receptę, to odpowiadam za to, co się może wydarzyć po zastosowaniu leku w niewłaściwym wskazaniu. W tym momencie pacjent najczęściej stwierdzi, że ten głupi konował powinien był go poinformować, że coś się może zdarzyć. Przecież to lekarz powinien przewidzieć, pacjent nie ma fachowej wiedzy. Dlatego tak ważne jest przemyślane i rozsądne wystawianie recept. Zwłaszcza na leki silnie działające, a tych jest zdecydowana większość. I równie ważna jest znajomość historii choroby, możliwych interakcji z innymi stosowanymi lekami, wcześniejszego leczenia i jeszcze wielu, wielu innych kwestii. Dlatego uważam, że niedopuszczalne jest wystawienie recepty na zasadzie- "sąsiadko, skończyły mi się leki od cukrzycy i nadciśnienia, nie mam czasu iść do przychodni, sąsiadka mi wypisze". Teraz jest o tyle dobrze, że mamy e-recepty i opornym, którym się wydaje, że to tylko wystarczy nabazgrać parę słów na świstku papieru, można wytłumaczyć, że potrzebny jest dostęp do komputera i możliwość wygenerowania kodu recepty. Owszem, są jeszcze tacy, co piszą recepty papierowe, ale chyba to już się coraz rzadziej zdarza.

Kiedyś "znajomość" z lekarzem była bardzo pożądaną sprawą. Zawsze można było coś "załatwić". Natomiast nikogo nie obchodziło jakim kosztem to się działo. I czasem dzieje nadal. Ja wiem, że teleporady wielu osobom wydają się byle jakim leczeniem. Owszem, wiele rzeczy trzeba zbadać, dotknąć, obejrzeć własnym okiem. Porządny lekarz  (i proszę, nie mówcie mi, że tacy są na wymarciu) doskonale potrafi to zróżnicować na teleporadzie i umówić pacjenta na wizytę osobistą. Dobry lekarz rodzinny w oparciu o dokumentację, wywiad i znajomość pacjenta 80% rzeczy może załatwić przez telefon. Kiepski lekarz i przed pandemią olewał swoja pracę. Co z tego, że przyjmował pacjenta, poświęcał mu 5 minut, skoro i tak niewiele z tego wynikało? Niestety dobry lekarz jest towarem poniekąd deficytowym, podaż jest niewielka, popyt ogromy, stąd czas oczekiwania na wizytę może być nieco frustrujący. Ja wiem, że choroba nie wybiera, czasem trzeba w miarę szybko dostać się na wizytę, ale to zawsze jest kwestią rozsądnego wytłumaczenia w rejestracji. Naprawdę stanów nagłych, wymagających błyskawicznego zbadania i interwencji nie ma tak wiele, rzeczy obiektywnie mniej pilne muszą czasem poczekać jakąś chwilę. 

I jeszcze proszę Was o chwilę pracy wyobraźnią. Jesteś nauczycielką- matematyki, angielskiego czy któregokolwiek innego przedmiotu. Wracasz z pracy, masz na głowie dom, rodzinę, trochę zaległości przyniesionych z pracy. a tu wpada znajoma lub ktoś z rodziny- pomóż mojemu dziecku, wytłumacz, sprawdź, naucz. Albo jesteś księgową. Zbliża się termin rozliczeń podatkowych. Przypominają o Tobie wszyscy bliżsi i dalsi znajomi, którzy tylko chcą o coś zapytać lub się poradzić. Jesteś fryzjerką- co kilka dni wpada ktoś ze znajomych i w trakcie spotkania koleżeńskiego pada prośba- podetnij mi grzywkę, przecież to tylko chwila. Pracujesz w sklepie- co drugi dzień telefon od kogoś z sąsiadów- czy możesz wracając z pracy kupić mi to czy tamto? Jesteś krawcową- przecież podłożenie spodni czy wszycie zamka to mało skomplikowana praca, ale Ty umiesz to lepiej, zrobisz szybciej. Jak się czujesz w takiej sytuacji? Jesteś lekarzem- w domu masz rodzinę, swoje życie, czas na odpoczynek. I nagle telefon- wypisz mi receptę lub skierowanie. A co to może być- i tu barwny opis całej listy przeróżnych dolegliwości. Załatw mi wizytę u swojego kolegi/ koleżanki, bo normalny termin mam za 3 miesiące. Miło, nieprawdaż? Ale fakt, przecież jesteś "SŁUŻBĄ zdrowia"- więc jak sama nazwa wskazuje...

Przepraszam wszystkich, którzy poczuli się w jakikolwiek sposób dotknięci tym przydługim wpisem. Nie to było moją intencją. Chciałam tylko wyjaśnić, wytłumaczyć i pokazać, że moja praca to nie jest byle jakie wypisanie recepty, które mogę zrobić o każdej porze dnia i nocy. O każdej porze dnia i nocy zareaguję, kiedy będzie zagrożone czyjeś życie i pomogę w każdy dostępny sposób zgodnie ze swoimi umiejętnościami, ale codzienną pracę pozostawiam za drzwiami poradni. Mogę niezobowiązująco doradzić, pokierować, wesprzeć osoby, które lubię i są mi bliskie, ale nie dam rady pomóc całemu światu, zwłaszcza kosztem swojego życia osobistego. I myślę, że większość pracowników OCHRONY  zdrowia też by tak chciała. Koniec, kropka.

Podejrzewam, że i tak tematu nie wyczerpałam. Na temat recept koleżanki pracujące w aptekach mogłyby powiedzieć dużo więcej, pewne sprawy przemilczałam z premedytacją (np. recepty farmaceutyczne). Bywają też oczywiście spore spięcia na linii lekarz- apteka, ale to już zupełnie inna bajka...

5 komentarzy:

  1. Najgorsi są Ci pacjenci, którzy domagają się zniżek bo przecież jest recepta ( pokutują dawne zwyczaje ), bo przecież są ubezpieczeni ( ale nie mają zatorowości np.)
    Bo domaganie się to ich święte prawo.
    Komentarz co do recepty farmaceutycznej rzeczywiście zostawię uprawnionym do tego. Ale dostaję szału (oczywiście głęboko w środku) gdy przychodzi pacjent i domaga się leku bo przecież w zeszłym miesiącu dostał na receptę farmaceutyczną, no to, po co iść do lekarza.
    Ech....
    A o załatwienie amantadyny, na zapas oczywiście, telefony mam nawet w środku nocy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się wywołana do odpowiedzi ;)
    Chłopców do bicia NFZ ma więcej. Tzn. nas też. Co prawda pod koniec zeszłego roku nasiliły się kontrole recept pod kątem lekarzy (niektóre chcieli i 3 razy te same) (ten i ten numer, z tego i tego dnia, xero poświadczone z zgodność z oryginałem, WYSŁAĆ pocztą, bo skan to nie to, zazwyczaj "na styk" czasu przechowywania dokumentacji czyli sprzed prawie 5 lat). W kwietniu dostałam możliwość wystawiania recept refundowanych dla siebie i rodziny. Czasem wystawiam- ale tylko pełnopłatne. Po swoje i męża refundowane dzwonię i tak do przychodni- tam jest cała dokumentacja. Sobie pełnopłatnie jakieś przeciwbóle typu ibuprofen z urzędową ceną. Wszystko zapisane gdzieś tam... pseudodokumentacja... A recepty farmaceutyczne? Bodajże w kwietniu też to nagłośnili. Przyszedł stały pacjent, że mu się akurat metformina 500 skończyła (faktycznie w historii miał). Wystawiłam na 1 op 30 tabl. A po 3 tygodniach przyszedł już z całą listą (7 pozycji), że on nie będzie chodził do lekarza, tylko ja mu mam wystawić. Kategorycznie odmówiłam, od leczenia jest lekarz a nie farmaceuta. Straciłyśmy pacjenta :( Chociaż nie powiem, parę razy zdarzył się jakiś dicortineff dla znajomego w sobotę po południu...
    Na początku roku weszło nowe rozporządzenie w sprawie recept, tak naprawdę zacznie obowiązywać w lipcu? Na e-recepcie ma być dawkowanie z CZASEM STOSOWANIA. A jak jest nieprecyzyjne i się nie zgadza ilość z czasem (tzn. np 6 op po 28 tabl, dawk 1x1 przez 6 miesięcy)- to mam prawo wydać tylko 2 najmniejsze op refundowane albo z wykazu. Bo lekarz nie doprecyzował, że przez 168 dni tylko napisał skrótem. Tak do końca jeszcze się z tym nie zderzyłam, bo w tym roku pracowałam do tej pory 3 dni. Ale nie wyobrażam sobie rozliczania tego przy np 15 pozycjach, a tak się też zdarza. Coś się gotuje, że to bzdura itd, że to lekarz odpowiada za terapię, i dlaczego mamy liczyć takie rzeczy... A rozporządzenie jest po prostu po to, żeby później NFZ mógł łatwiej żądać pieniędzy od aptek za nieprawidłowo zrealizowane recepty. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeszcze uprawnienia przed refundacją. Przyszedł Pacjent z receptą na 3 opakowania Clexane 0,8 na S i na 100 %. Jeden magister powiedział, że według nowego prawa mogę już dać na seniora ze zniżką (ale co w wypadku różnych refundacji? Czy to ja mam decydować o tym czy ryczałt czy jednak 30 % jak np. w wypadku metformin)
      Drugi magister nie był pewny . Dałam na 100 % Żal mi pacjenta, ale gdyby okazało się ze ten drugi ma racje musiałabym oddać z własnej kieszeni.

      Usuń
    2. Coś mi się obiło o oczy, że wg którejś fafnastej interpretacji nie-wiadomo-kogo zostaje po staremu, czyli 100% i ZK = 100%. Ale codziennie jest inna interpretacja i mam mętlik. Dasz ze zniżką- przyczepi się NFZ. Dasz na 100%- nadzór wlepi karę za oszukanie pacjenta.
      Mam 7 lat do wieku emerytalnego i chciałabym ten czas przespać. Bo w przepisach jest coraz większy chaos.

      Usuń
  3. Ciekawa teoria z tymi receptami, coś w tym musi być. Osobiście korzystam przez internet z tej apteki tania apteka i jest rewelacyjna, 24h dostawa i ceny dużo lepsze niż w aptekach stacjonarnych !!

    OdpowiedzUsuń