24.06.2021

Tatusiek

 Byłymąż jest daleko, ze mną nie kontaktuje się zupełnie, bo mu nowa żona nie pozwala, z chłopakami rozmawia głównie przez telefon, przeważnie raz w tygodniu. Nie wnikam, czy to wystarczająca częstotliwość kontaktów i czy wie, co się u chłopaków dzieje. Z Kubą to już w ogóle nie ma co mówić- kontakt nie działa w żadną stronę. Moi chłopcy ogólnie zbyt wylewni nie są, sami nie pytani nic nie powiedzą albo tylko ogólnikami, a dopytywać się zbyt intensywnie nie chcę. Mimo to uważam, że w sprawach dotyczących dzieci byłymąż powinien rozmawiać bezpośrednio ze mną, zwłaszcza jeśli są to sprawy istotne, typu organizacja czasu.

Kilka tygodni temu byłymąż przyjechał na kilka dni, zatrzymał się u teściowej (swoje mieszkanie tutaj wynajął obcym osobom, mimo że Kuba z żoną akurat wtedy szukali mieszkania, już byli niemal dogadani i prawie się wprowadzali- to był akurat początek pandemii. Tymczasem tuż przez wniesieniem pierwszych rzeczy byłymąż poinformował ich, że jednak nie, on potrzebuje kasy, więc wynajmie komu innemu) , kilka popołudni spędził z chłopakami. Oczywiście dostali jak zwykle trochę prezentów, a w bonusie Biblię. Nieco mnie to zdziwiło, bo akurat z wiarą i kościołem byłemumężowi po drodze za bardzo nie było, ale uznałam, że może pod wpływem nowej żony lekko się nawrócił. Tyko coś mi nie grało w tej Biblii i tekst miejscami był nieco inny, niż to co znałam. Po dokładniejszym poszperaniu znalazłam, że jest to wydanie protestanckie. Nie jestem ortodoksyjną katoliczką, ale jakoś przykro mi się zrobiło. Podejrzewam, że byłymąż dostał te egzemplarze gdzieś bezpłatnie i chciał pokazać się z dobrej strony, ale nie sprawdził co to jest. Bo mam nadzieję, że nie zrobił tego świadomie. Zastanawiam się, czy teściowa lub szwagier również dostali taki prezent, bo teściowa to chyba by trupem padła, gdyby się dowiedziała, że to nie jedyna właściwa wersja. Cóż, sytuacja do rozstrzygnięcia, nie wiem tylko jak, skoro byłymąż się nie odzywa, a ja nie mam ochoty na kontakt w celu ewentualnego awanturowania się. Zresztą, mało to istotne.

Bardziej istotne jest to, że bez porozumienia ze mną i uwzględniania moich planów byłymąż rzucił pomysł, żeby Mati i Filip przyjechali do niego pod koniec lipca- do 2.08. Co do Kuby to jeszcze nie wiem, czy dostali z żoną zaproszenie. Ale! Skąd byłymąż wie, że akurat w tym czasie nie mamy innych planów?  A może już wykupiłam ekstra wczasy za granicą? A może Filip pracuje i trudno mu będzie na tyle dni wziąć wolnego? A może Mati akurat będzie miał coś ważnego związanego z rekrutacją na studia? Na 3.08 jesteśmy umówieni na wizytę u diabetologa- nie ma szans na jakąkolwiek zmianę terminu, a przed wizytą trzeba zgrać dane z pompy, sensora, nie wszystko się zrobi na odległość. Do tego zero pojęcia o prowadzeniu cukrzycy, zmianach sensorów, wkłuć. Niby Filip ogarnia sam, ale przy ekstremalnych poziomach cukru wyłącza mu się myślenie, do tego jest czasem tak rozkojarzony, że zapomina o podstawowych sprawach. W nocy to już w ogóle nie jest w stanie sam nic zrobić- to znaczy robi, ale bez kontroli to wychodzi tak jak na przykład wczoraj- o północy spadek cukru, dosłodził się i zawiesił pompę, a rano było prawie 300. Mimo wszystko trzeba nad nim czuwać, a te 600km i osoby do opieki będące całkowitymi ignorantami- przeraża mnie to. No i oczywiście wyjazd chłopaków do tatusia przekreśla wszelkie moje plany wyjazdu wakacyjnego z nimi. Bo już nie będą chcieli, bo zabraknie czasu. Już raz taki numer byłymąż mi wykręcił chyba ze dwa lata temu, wtedy pojechałam sama, ale tym razem planowałam nieco inaczej.

Na dodatek wkurza mnie bardzo, że byłymąż w tych sporadycznych kontaktach deklaruje, że on to by naprawdę chciał inaczej rozgrywać, chciałby ze mną rozmawiać w cywilizowany sposób, uzgadniać, uprzedzać, ale nowa żona ma problem z naszymi kontaktami. Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem. Mogłabym być bardzo wredna i jednym złośliwym ruchem ustawić go do pożądanego pionu. Wystarczyłoby uregulować kwestię alimentów- nie dość, że płaci grosze, to jeszcze niezbyt regularnie, ale nie chcę w ten sposób. Choć większość osób znających sprawę mówi mi, że to krzywdzenie dzieci, bo im się należy. Możliwe, ale po prostu nic od byłegomęża nie chcę. Tylko normalnych kontaktów i uprzedzania o zamiarach, żeby jakoś poukładać sobie swoje sprawy. Ale chyba żądam za wiele...


6 komentarzy:

  1. Jakie to przykre... Przytulam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to już mocno nie wzrusza, żal mi tylko chłopaków

      Usuń
  2. Serdecznie Ci współczuję.
    ale poradzić nie potrafię,
    sama musisz wiedze zdobywać, by tak nie cierpieć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Irsilo, ja sobie daję radę z tymi emocjami, bywało gorzej. gorzej, że to odbija się na chłopakach

      Usuń
  3. Nie chcesz tych alimentów? Nie rozumiem, ale to nie ja mam rozumieć. Zawsze mu pobłażałaś. W zakresie obowiązków rodzinnych, twój ex zawsze był "Piotrusiem panem", tylko dlatego, że ty miałaś swój honor. A wystarczyło raz jeden ustawić go do pionu. Pogadaj z chłopcami zróbcie wasze plany a potem niech poinformują ojca o tym i jeśli ten ma życzenie niech się dostosuje.

    A co do Biblii to się nie martw. Nie ma tam zmian merytorycznych. Różnią się tłumaczeniem. Nawet przekłady stricte katolickie różną się miedzy sobą.(poznańska- tysiąclecia) To kwestia tłumacza i języka. Ja kiedy naprawdę czegoś szukam i staram się pojąć, sprawdzam czasami nawet w 5 przekładach. Nie zrażaj się i nie uprzedzaj. Nawet Szekspir doczekał się wielu przekładów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różni są ludzie, ideałów nie ma. Plany wakacyjne jakoś poukładamy, będzie jak zawsze- coś tam się wykroi

      Usuń